Witajcie, słuchacze i czytacze.
Dziś będzie o jednej z moich płyt 2015 (przedstawiłam już Dona Henleya "Cass County", choć chyba nie napisałam, że to jedna z moich "płyt roku"). Henry Olusegun Adeola Samuel, czyli Seal, właśnie skończył 50 lat i wydał płytę zatytułowana po prostu "7".
"7" to płyta o miłości, o tym, jak ekstremalnych przeżyć dostarcza. Jak uskrzydla i zrzuca w przepaść. "Za każdym razem kiedy jesteś ze mną, czuję się chciany" czy "Ja wziąłem twój żar / Ty wzięłaś moją troskę / a teraz mówisz / jakby mnie tu nie było" - takie frazy przeważają w tekstach na tej płycie. Więcej na niej smutku, jako że po 10 latach małżeństwa Seal rozstał się z Heidi Klum, więc z żalem, ale i ciepłem, wspomina minioną (a może nie?) miłość. Przed wydaniem płyty Seal mówił, że chciał "uchwycić tę piękną, zmieniającą się dynamikę miłości, związaną ze strachem, potrzebą akceptacji, rozkoszą, smutkiem, lekkomyślnością, podnieceniem. Płyta opowiada zarówno o ekstremalnej radości, jak i ekstremalnym żalu oraz wszelakich szaleństwach, których dopuszczamy się pod wpływem miłości."
Producentem płyty jest Trevor Horn, producencka gwiazda lat 80., z którym Seal, wraz z wydanym w 1991 roku albumem "Seal", rozpoczął nie tylko wieloletnią współpracę, ale i długoletnią przyjaźń. Na studyjnym polu panowie rozdzielili się na piątą płytę "System" (produkował Stuart Price), Horn wrócił dopiero przy drugiej części kompilacji "Soul", czyli od czasu ostatniej kooperacji minęło aż osiem lat. Ale w zażyłej komitywie byli ponoć przez cały czas, bez przerw. Sam Trevor Horn też miał w swoim życiu ciężkie doświadczenia - śmierć żony, co wydaje się też wpływać na doskonałe porozumienie obu panów - kompozycje są ze smakiem wyprodukowane, okraszone dźwiękami fortepianu i smyków, prowadzone, silnym głosem.
W zasadzie nie ma na tej płycie utworów słabych, a całości słucha się rewelacyjnie. Seal ma możliwości głosowe i wielokrotnie pokazał, że potrafi przekuwać je w wielkie hity. Oprócz już zaprezentowanych trzech (moich ulubionych) na wyróżnienie zasługują jeszcze "The Big Love Has Died" i "Love", dwie proste, bombardujące pianinem i smyczkami, bardzo mocne ballady dobrze rozgrywające swój patos i pozwalające grać głosowi oskarową rolę. Bardzo lubię też "Padded Cell", trochę jak z lat 80. "Jestem milionem różnych osób żyjących we mnie" - śpiewa artysta, zaś produkcja uwzględniająca cymbały, organy i mnóstwo innych środków, oddaję tę specyficzną schizofrenię bardzo dobrze.
Seal wybrał piosenki na tę płytę z pięćdziesięciu kompozycji, a pytany o to w wywiadzie zacytował Bono, że "pomysły przychodzą i odchodzą, a dobre piosenki trwają". Piosenki z tej płyty też będą trwały.
Tracklist:
1. "Daylight Saving"
2. "Every Time I'm With You"
3. "Life On the Dancefloor"
4. "Padded Cell"
5. "Do You Ever"
6. "The Big Love Has Died"
7. "Redzone Killer"
8. "Monascow"
9. "Half a Heart"
10. "Let Yourself"
11. "Love"
Na koniec dla anglojęzycznych - wywiad. Warto posłuchać! :)
nie słuchałam nigdy tego zioma;)
OdpowiedzUsuńTo wiele straciłaś. Polecam "Kiss from a rose" i "Crazy" na początek. :)
OdpowiedzUsuńdobrze :D
OdpowiedzUsuńDaj znać, czy się podobało :)
OdpowiedzUsuń