wtorek, 19 stycznia 2016

Seans 129 "Waluta człowiecza"

Witajcie, słuchacze i czytacze.

Pora na pierwsze miejsce mojego rankingu płyt 2015. To Melody Gardot i jej "Currency of man".



Historia Melody Gardot jest zarazem smutna i optymistyczna. Mając 18 lat uległa cieżkiemu wypadkowi, kierowca nie zatrzymał się na czerwonym świetle i potrącił ją jadącą na rowerze. Złamana miednica, urazy głowy i kręgosłupa, nadwrażliwość na światło i dźwięk, ciągłe zmaganie się z bólem i problemy z pamięcią - to skutki. Przez rok była przykuta do łóżka, a jej lekarz zalecił jej muzykoterapię, która miała pomóc jej odzyskać sprawność po urazie mózgu. W ten sposób zaczęły powstawać pierwsze piosenki. Na początku Melody sceptycznie odnosiła się do pomysłów wydawania płyt, ale - na szczęście dla słuchaczy - zdecydowała się dzielić ze publicznością swoimi piosenkami. Dwie pierwsze płyty to uczta dla miłośników jazzu. Trzecia to jednorazowa ucieczka w kierunku samby i bossa novy. A czwarta... dla mnie to po prostu arcydzieło.



Melody na tej płycie poszła bardziej w kierunku soulu i bluesa. Sekcja instrumentów dętych, gitary, pianino, kontrabas, różne przeszkadzajki, a wszystko w mrocznej, ciemnej i dusznej atmosferze - takiej jak nasz świat, co Melody też ujmuje w warstwie tekstowej. To głównie opowieści o nietolerancji, wykluczeniu, odrzuceniu, braku ciepła, miłości. Melody nie opowiada tutaj swoich prywatnych historii, ale snuje opowieści oparte na obserwacji świata, a podczas koncertów wciąga publiczność w dyskusje, zadając im podchwytliwe pytania. Producentem albumu jest Larry Klein, mąż Joni Mitchell, który współpracował między innymi z Donem Henleyem czy Peterem Gabrielem.



 “Currency of Man” to płyta niezwykła, ukazująca wielką artystyczną wrażliwość. Można się zasłuchać, zapomnieć, a kiedy się skończy, chce się słuchać od nowa. To muzyka, która nie męczy, choć tekstowo zmusza do zastanowienia. Każdy dźwięk ma tutaj swoje miejsce, a jednocześnie wydaje się, że wszystko rodzi się naturalnie właśnie w momencie, kiedy tego słuchamy.




Tracklist (wersja deluxe), 1.06.2015:

Don't Misunderstand
Don't Talk
It Gonna Come
Bad News
She Don't Know
Palmas Da Rua (Interlude)
Same To You
No Man's Prize (Extra Track)
March For Mingus (Interlude)
Preacherman
Morning Sun
If Ever I Recall Your Face
Once I Was Loved
After The Rain (Extra Track)
Burying My Troubles (Extra Track)



Melody Gardot odwiedziła niedawno Polskę i dała wyśmienity koncert na Torwarze, 10 grudnia 2015. Był może nieco krótki - to jego jedyna wada. Jak przyjedzie do Polski kolejny raz - koniecznie się wybierzcie!






piątek, 8 stycznia 2016

Seans 128 "Siódma Foka"


Witajcie, słuchacze i czytacze.

Dziś będzie o jednej z moich płyt 2015 (przedstawiłam już Dona Henleya "Cass County", choć chyba nie napisałam, że to jedna z moich "płyt roku"). Henry Olusegun Adeola Samuel,  czyli Seal, właśnie skończył 50 lat i wydał płytę zatytułowana po prostu "7".


 "7" to płyta o miłości, o tym, jak ekstremalnych przeżyć dostarcza. Jak uskrzydla i zrzuca w przepaść. "Za każdym razem kiedy jesteś ze mną, czuję się chciany" czy "Ja wziąłem twój żar / Ty wzięłaś moją troskę / a teraz mówisz / jakby mnie tu nie było" - takie frazy przeważają w tekstach na tej płycie. Więcej na niej smutku, jako że po 10 latach małżeństwa Seal rozstał się  z Heidi Klum, więc z żalem, ale i ciepłem, wspomina minioną (a może nie?) miłość. Przed wydaniem płyty Seal mówił, że chciał "uchwycić tę piękną, zmieniającą się dynamikę miłości, związaną ze strachem, potrzebą akceptacji, rozkoszą, smutkiem, lekkomyślnością, podnieceniem. Płyta opowiada zarówno o ekstremalnej radości, jak i ekstremalnym żalu oraz wszelakich szaleństwach, których dopuszczamy się pod wpływem miłości."


Producentem płyty jest Trevor Horn, producencka gwiazda lat 80., z którym Seal, wraz z wydanym w 1991 roku albumem "Seal", rozpoczął nie tylko wieloletnią współpracę, ale i długoletnią przyjaźń. Na studyjnym polu panowie rozdzielili się na piątą płytę "System" (produkował Stuart Price), Horn wrócił dopiero przy drugiej części kompilacji "Soul", czyli od czasu ostatniej kooperacji minęło aż osiem lat. Ale w zażyłej komitywie byli ponoć przez cały czas, bez przerw. Sam Trevor Horn też miał w swoim życiu ciężkie doświadczenia - śmierć żony, co wydaje się też wpływać na doskonałe porozumienie obu panów - kompozycje są ze smakiem wyprodukowane, okraszone dźwiękami fortepianu i smyków, prowadzone, silnym głosem.



W zasadzie nie ma na tej płycie utworów słabych, a całości słucha się rewelacyjnie. Seal ma możliwości głosowe i wielokrotnie pokazał, że potrafi przekuwać je w wielkie hity. Oprócz już zaprezentowanych trzech (moich ulubionych) na wyróżnienie zasługują jeszcze "The Big Love Has Died" i "Love", dwie proste, bombardujące pianinem i smyczkami, bardzo mocne ballady dobrze rozgrywające swój patos i pozwalające grać głosowi oskarową rolę. Bardzo lubię też "Padded Cell", trochę jak z lat 80. "Jestem milionem różnych osób żyjących we mnie" - śpiewa artysta, zaś produkcja uwzględniająca cymbały, organy i mnóstwo innych środków, oddaję tę specyficzną schizofrenię bardzo dobrze.



Seal wybrał piosenki na tę płytę z pięćdziesięciu kompozycji, a pytany o to w wywiadzie zacytował Bono, że "pomysły przychodzą i odchodzą, a dobre piosenki trwają". Piosenki z tej płyty też będą trwały. 

Tracklist:

1. "Daylight Saving"   
2. "Every Time I'm With You"   
3. "Life On the Dancefloor"   
4. "Padded Cell"    
5. "Do You Ever"    
6. "The Big Love Has Died"    
7. "Redzone Killer"    
8. "Monascow"    
9. "Half a Heart"    
10. "Let Yourself"   
11. "Love"   


Na koniec dla anglojęzycznych - wywiad. Warto posłuchać! :)