niedziela, 27 listopada 2011

Seans XIX „Rozstania”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Każdy z nas się kiedyś z kimś rozstał. Jeśli nie – szczęściarze. Rozstania są tak różne jak różne są losy ludzkie, a wiadomo, że nie ma dwu takich samych ludzkich przypadków. Właśnie o rozstaniach chciałbym Wam dziś opowiedzieć, o rozstaniach smutnych i pełnych złości, rozstaniach niezrozumiałych i pełnych wewnętrznego ładu, o pragnieniu kolejnego powrotu i rozczarowaniu tym spotkaniem, a także o codziennych małych rozstaniach.
A więc zacznijmy… zacznijmy od pytania : dokąd idą złamane serca? Gdzie mogą się schronić, gdzie wyleczyć rany, przykleić plastry, zeszyć rozdarcia i załatać dziury? Czy nadal czeka na nie to samo serce, które kiedyś zraniło? Przecież mówią, że kiedy się kogoś kocha, to już na zawsze…
I know it's been some time
But there's something on my mind
You see I haven't been the same
Since that cold November day
We said we needed space
But all we've found was an empty place
And the only thing I learned
Is that I need you desperately

So here I am
And can you please tell me

Where do broken hearts go?
Can they find their way home?
Back to the open arms
Of a love that's waiting there
And if somebody loves you
Won't they always love you?
I look in your eyes
And I know that you still care for me


Czas podobno leczy rany. Więc może uda się zapomnieć, może odejdzie, może się wypali…
Ciągle pamiętam zatrzymany czas, konwalie na poduszce
Ciągle i ciągle czekam tamtych łez, dotyku tamtych oczu
Światło w Twoich rękach, łagodny puls
Gdybym ujrzała kiedykolwiek taki film, umarłabym ze śmiechu
Cisza zagrała, wokół nas się wzbił
Gołębi puch, perfidny kicz
Światło w Twoich rękach, gołębi puch

Każdym dniem zabijam to deszczem obcych rąk
Zmywam ślad, zabijam to
Każda noc przynosi znów bezsensowny ból
Ołów, nie gołębi puch

Może zapomnieć jeszcze uda się konwalie na poduszce
Może zduszone nie powróci znów, odejdzie gdzieś, wypali się
Światło w Twoich rękach, gołębi puch


Masz czasem ochotę cofnąć czas? Mówisz czasem, że lepiej byłoby gdybyście się nie poznali? Wolisz zapomnieć?
Znowu widzę ciebie przed swoimi oczami
Znowu zasnąć nie mogę owładnięty marzeniami
Wszystko poświęcam myśli, że byłaś kiedyś blisko
Kiedy czułem Ciebie obok wtedy czułem że mam wszystko
Tyle zostało po mnie: tylko ty i setki wspomnień
Ile dałbym za to by móc o tym już zapomnieć
Teraz nie ma nas i nie chcę być tam gdzie ty jesteś
Znowu staniesz przede mną, zawsze robisz mi to we śnie
Będę patrzył jak odchodzisz, chociaż chciałbym się odwrócić
Będę myślał ile dałbym komuś, kto by czas zawrócił
Kto by zatrzymał wskazówki tylko na ten jeden moment
W chwili w której Cię poznałem poszedłbym już w drugą stronę.


Cóż, rozstaliśmy się. Mówiłaś, że zostaniemy przyjaciółmi, a tymczasem nawet nie przyszłaś sama po swoje rzeczy, tylko przysłałaś po nie znajomych. Teraz traktujesz mnie tak, jakby nigdy nic miedzy nami nie było, jakbym był całkiem obcy....
Cóż, rozstaliśmy się. Wiesz, pamiętam te wszystkie momenty, kiedy coś psułeś między nami, a potem mówiłeś, że to moja wina. Mówiłeś, że potrafisz odpuścić i nigdy cię nie przyłapię na tym, że trzymasz się kogoś, kogo kiedyś znałeś.…
Now and then I think of when we were together
Like when you said you felt so happy you could die
Told myself that you were right for me
But felt so lonely in your company
But that was love and it's an ache I still remember

You can get addicted to a certain kind of sadness
Like resignation to the end, always the end
So when we found that we could not make sense
Well you said that we would still be friends
But I'll admit that I was glad that it was over


Czasem zupełnie nie można powiedzieć sobie, że to już koniec, nie można w to uwierzyć, nie można się z tym pogodzić. Ale błagania na niewiele się zdadzą, nawet jeśli zdaje ci się, że płoniesz, że pochłania cię jesienna rdza, że umierasz. Lepiej już umówić się na Moście Rozstań …
Nie, nie możesz teraz odejść
Jestem rozpalonym lodem
Zrobię wszystko, tylko bądź
Bądź, zostań jeszcze chwilę, moment
Płonę, płonę, płonę, płonę...
Zimnym ogniem czarnych słońc

Nie, nie możesz teraz odejść
Popatrz, listki takie młode
Nim jesieni rdza i śmierć
Bądź - proszę cię na rozstań moście
Nie zabijaj tej miłości
Daj spokojnie umrzeć jej


Tak, łatwo przepuścić okazję, pozwolić komuś odejść, nawet samemu kogoś odepchnąć. Różnie potem może się świat potoczyć, najczęściej jest za późno na powroty..
Zanim zrozumiesz jak
Bardzo kochałeś ją.
Zanim pobiegniesz kupić czerwone wino.
Ona zapomni, zapomni już świat Twych rąk.

Zanim będziesz próbował
Odkupić ją za słowa.
Zobaczysz jak na drugim brzegu rzeki
Spokojnie, spokojnie, spokojnie stoi z nim.

Ona ma siłę
Nie wiesz jak wielką.
Umierała długo
Teraz rodzi się lekko.

Nie dla Ciebie...


Jak to jest, szukać kogoś całe życie, a potem pozwolić mu wyjść, zamknąć drzwi i zniknąć... Pozostaje zastanawiać się, czy jeszcze kiedyś się go zobaczy…
 I've been searching for you
I heard a cry within my soul
I've never had a yearning quite like this before
Know that you are walking right through my door

All of my life
Where have you been?
I wonder if I'll ever see you again
And if that day comes
I know we could win
I wonder if I'll ever see you again


A potem nagle spotykamy tego kogoś w jakiejś zupełnie niespodziewanej sytuacji. I co? I nic. Niby nic. Prawie nic. Ale mimo tego „prawie” idźmy dalej. Tutaj przecież wszystko już jest znane, łącznie z zakończeniem…
Mam na imię… Miło mi...
Udajemy, że znamy się od kilku chwil
Milczę... nie bój się
Nie uwierzysz... tak to ja...
Gdy zerkam w twoją twarz
Nie potrafię znaleźć siebie tam
Nie pozostał po mnie żaden ślad

Ciągle za mną
Oddech twój
Ciągle czuję cię
Znikam w tłumie
Znów twój śmiech
Ktoś zatrzasnął drzwi

Nagle sami - ja i ty
Przeklęte de ja vu
Zabłądziły gdzieś
Głupie dłonie me
Ale usta... one nie śpią więc...

Dzięki... za wszystko coś mi dał
Dzięki za ten ból
Przeszły dawno i skończony
Dzięki ...
Wierz mi
Gdziekolwiek jeszcze jest
Miłość - znajdę ją
Klęczysz
Z głową pochyloną
Idę
I bez lęku mijam cię...


Rozstanie na dwa światy, rozstanie na zawsze. Rozstanie we łzach, rozstanie ze zrozumieniem.
Jest sobota, za oknem świt i Warszawa kaszle miarowo.
Wczoraj przyszedł od ciebie list, miłe słowo.
Jesień u nas koronę ma tego roku jakby cierniową.
A ty piszesz, że u was szał i punk-rockowo.

Jest sobota, za oknem świt i Warszawa kaszle miarowo.
Wczoraj przyszedł od ciebie list, czułe słowo.
Tamten wieczór, gdy ja i ty, tak, to była wspaniała chwila,
Ale dzisiaj obeschły łzy, więc pozdrawiam cię - Maryla.

Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy,
Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci.
Są dwa światy i jedno słońce, które u nas słabiej coś grzeje,
Ty masz pewnie duże pieniądze, ja nadzieję.


A może kiedyś nagle i niespodziewanie stanę na Twoim progu, żebyś zobaczył, że dla mnie to się wcale nie skończyło? Ech, nie, dajmy spokój, nieważne. Znajdę kogoś innego, takiego jak Ty. A Tobie życzę wszystkiego najlepszego…
I heard that you're settled down
That you found a girl
And you're married now

I heard that your dreams came true
Guess she gave you things
I didn't give to you

I hate to turn up out of the blue uninvited
But I couldn't stay away, I couldn't fight it.
I had hoped you'd see my face and that you'd be reminded
That for me it isn't over

Never mind,
I'll find someone like you
I wish nothing but the best for you, too
Don't forget me, I beg
I remember , you said:
"Sometimes it lasts in love
But sometimes it hurts instead."


Ale przecież nie wszystkie rozstania są na zawsze i na wieczność. Choć czasem tak samo bolą…
Marznę bez Ciebie
zamarzam powoli
się kulę
nad ranem tulę Twoją koszulę
czule
zawijam się w dywan
Twym zapachem się przykrywam.

Kocham się ze snami,
które noc zamiast Ciebie da mi.

Bez ciebie chłód
bez ciebie mróz
gaśnie na niebie wielki wóz.

Jak gejsza bez kimona
Yoko Ono bez Lennona
jak Tokio pod śniegiem
marznę bez Ciebie.

 
Cicho przyznaję, że
Najlepiej jest, gdy obok jesteś Ty
Nie przyzwyczaję nigdy się
Do ciągłych rozstań, pustych miejsc

Najtrudniej jest, gdy jeszcze ciepła
Od Twych dłoni ścigam dzień
A jeszcze trudniej się uśmiechnąć
Kiedy mówisz: "Trzeba trwać"

Najtrudniej jest ukryć ból
Nie pozwól mi poddać się

Tęsknotą jest me całe ciało,
Kiedy musisz wcześnie wstać
Nie umiem Tobie dać tych paru chwil,
Byś został czasem sam.

Bo Twoje oczy
Twoje usta
Twoje ręce
Twoją twarz
zostawić mam

Twoje ciepło
Twoje dobro
Twoje słońce
Mały świat
opuścić mam


sobota, 19 listopada 2011

Seans XVIII „Wielkie filmowe przeboje”

Witajcie słuchacze i czytacze.
Są takie piosenki, które kiedy słyszymy, od razu kojarzymy z filmem. Dziś chciałabym przypomnieć kilka takich utworów, no i oczywiście filmów, bo w końcu muzyka miała być tylko dodatkiem do filmu. Czy tylko dodatkiem pozostała? Może odpowiecie na to pytanie na koniec. J
A na razie popłyniemy konkursowo. Najpierw fragment tekstu. Kto zgadnie z jakiego filmu – może sobie doliczyć 10 punktów. Potem piosenka. A po piosence – garść informacji.
Watching I keep waiting
Still anticipating love
Never hesitating
To become the fated loves
Turning and returning
To some secret place to hide
Watching in slow motion
As you turn to me and say


To była oczywiście piosenka „Take my breath away” śpiewana przez zespół Berlin w filmie „Top Gun . Amerykański film akcji z 1986 roku z Tomem Cruise w roli głównej. Opowiada o on o szkole lotniczej Top Gun w Stanach Zjednoczonych oraz o życiowych i zawodowych zmaganiach pilotów, nie brak też miłosnego wątku, kiedy Maverick (główny bohater) zakochuje się w swojej instruktorce Charlie.

If I should stay,
I would only be in your way.
So I'll go, but I know
I'll think of you ev'ry step of the way.

Bittersweet memories
that is all I'm taking with me.
So, goodbye. Please, don't cry.
We both know I'm not what you, you need.


Whitney Houston zaśpiewała dla nas piosenkę „I will always love you”, z filmu „The Bodyguard”, w którym grała główną rolę obok Kevina Costnera. Ten amerykański melodramat z 1992 roku opowiada o trudnym związku gwiazdy show businessu i jej ochroniarza na tle gróźb wysyłanych przez szaleńca i coraz bardziej niebezpiecznych wydarzeń w życiu gwiazdy.

You'll never know how I watched you from the shadows as a child
You'll never know how it feels to be the one who's left behind
You'll never know the days and the nights, the tears, the tears I've cried
But now my time has come and time, time is not on your side
See him move through smoke and mirrors
Feel his presence in the crowd
Other girls they gather around him
If I had him I wouldn't let him out


To była fantastyczna jak zwykle Tina Turner w piosence „Golden Eye” z filmu pod tym samym tytułem i chyba wszyscy zgadli po pierwszych scenach, że chodzi o kolejny (siedemnasty) odcinek przygód Agenta 007 Jamesa Bonda. Tym razem James Bond walczy z rosyjską mafią oraz jednym z jej przywódców – byłym agentem brytyjskiego wywiadu. W filmie po raz pierwszy zagrał Pierce Brosnan, a dziewczynę Bonda zagrała Polka – Izabella Scorupco. Rolę tytułowego „Goldnen Eye” (nowej rosyjskiej broni na Kubie) zagrał największy na świecie radioteleskop w Arecibo na wyspie Puerto Rico.

Oh my love, my darling
I've hungered for your touch
A long lonely time,
And time goes by so slowly
And time can do so much,
Are you still mine?
I need your love,
I need your love
God speed your love to me.


Kiedy w 1955 Alex North (muzyk) i Hy Zaret (autor tekstu) stworzyli piosenkę “Unchained melody”, nie podejrzewali zapewne, że doczeka sie ona kilkunastu co najmniej wersji i że w wykonaniu zespołu The Righteous Brothers podbije świat, na zawsze będąc związana z filmem “Ghost” (polski tytuł “Uwierz w ducha”). Film opowiada o szczęśliwej, kochającej się parze: Sam (Patrick Swayze) i Molly (Demi Moore). Pewnego wieczoru, w drodze powrotnej z teatru, zostają napadnięci i Sam ginie w walce. Zostaje uwięziony w postaci ducha, ponieważ jego śmierć nie była przypadkiem i musi ostrzec Molly, że grozi jej niebezpieczeństwo. Pomaga mu z tym przezabawna Whoopi Goldberg w roli medium, która na co dzień wmawiała klientom, że widzi ich zmarłych, aż wreszcie naprawdę zobaczyła.

Soy un hombre muy honrado,
que me gusta lo mejor,
las mujeres no me faltan ni el dinero ni el amor.
Jineteando en mi caballo,
por la sierra yo me voy,
las estrellas y la luna ellas me dicen donde voy.

Ay ay ay ay,
ay ay mi amor,
ay mi morena
de mi corazon.

"Canción del Mariachi" ("Morena de Mi Corazón") to piosenka, którą  film Roberta Rodrigueza “Desperado” rozpoczynają Los Lobos i Antonio Banderas. Jest to amerykańsko-meksykański film z 1995 roku, druga część „trylogii meksykańskiej” : El Mariachi (1992), Desperado (1995), Pewnego razu w Meksyku: Desperado 2 (2003). Film opowiada o dalszych losach ulicznego grajka meksykańskiego (w tej roli Antonio Banderas), który po zamordowaniu jego żony przez ludzi bossa narkotykowego Bucho, wypowiada gangowi krwawą zemstę. Pamiętacie na pewno scenę, kiedy okazuje się, że gitara potrafi nie tylko grać, ale też strzelać, bowiem ubrany na czarno bohater nosi w futerale na gitarę magazyn różnych broni, przeważnie pistoletów i karabinów. W filmie jest też wątek miłosny, bowiem główny bohater nawiązuje romans z właścicielką księgarni ( w tej roli Salma Hayek).

Movements come and movements go
Leaders speak, movements cease
When their heads are flown
'Cause all these punks
Got bullets in their heads
Departments of police, the judges, the feds
Networks at work, keepin' people calm
You know they went after King
When he spoke out on Vietnam
He turned the power to the have-nots
And then came the shot


Utwór zespołu Rage Against the Machine „Wake up” kończy film „The Matrix” - australijsko-amerykański obraz wyreżyserowany przez braci Larry’ego i Andy’ego Wachowskich. Jest to pierwszy z trylogii filmowej o tej samej nazwie, kontynuacjami filmu są  Matrix: Reaktywacja i Matrix: Rewolucje. Film zawiera wiele odniesień filozoficznych i religijnych, łączy w sobie elementy stylu japońskiej animacji, komiksu oraz elementy cyberpunkowe. Thomas A. Anderson (Keanu Reeves) wiedzie podwójne życie. Zawodowo pracuje jako programista komputerowy w firmie MetaCortex, natomiast prywatnie jest hakerem komputerowym o kryptonimie Neo.  Kontakt z grupą, na czele której stoi Morfeusz (Laurence Fishburne) ukazuje mu odpowiedź na pytanie, której poszukiwał już od dawna : co to jest „matrix”. Odpowiedź, jak i jej konsekwencje, zmieniają całkowicie życie Neo, który podejmuje walkę o wyzwolenie ludzi spod władzy maszyn. Oczywiście mamy też wątek miłosny – Neo zakochuje się w Trinity (Carrie-Anne Moss), co też ma duży wpływ na jego postępowanie.

Every night in my dreams
I see you, I feel you,
That is how I know you go on

Far across the distance
And spaces between us
You have come to show you go on

Near, far, wherever you are
I believe that the heart does go on
Once more you open the door
And you're here in my heart and
My heart will go on and on


„Titanic” to film fabularny produkcji amerykańskiej z 1997, oparty na historycznym wydarzeniu – zatonięciu Titanica w 1912 roku. Zdobył jedenaście Oscarów (Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej), w tym za najlepszy film. Został wyreżyserowany na podstawie własnego scenariusza przez Kanadyjczyka Jamesa Camerona. 17-letnia Rose i jej narzeczony Caledon Hockley podróżują luksusowym transatlantykiem do Filadelfii. Dziewczyna, znudzona towarzystwem ludzi z wyższych sfer, załamana wizją małżeństwa z rozsądku, nosi się z zamiarem popełnienia samobójstwa. Od wykonania ostatecznego kroku odwodzi ją podróżujący trzecią klasą Jack Dawson, utalentowany obieżyświat. Pomiędzy Rose a Jackiem rodzi się miłość, której kres kładzie katastrofa statku. Początkowo James Cameron nie przewidywał włączenia do filmu specjalnej muzyki pod napisy końcowe. James Horner – nie zgadzając się z nim – potajemnie wraz z Willem Jenningsem przygotował oraz nagrał utwór „My Heart Will Go On”, którego wykonanie powierzył kanadyjskiej piosenkarce Céline Dion. Kiedy gotowy utwór został zaprezentowany Cameronowi, ten od razu zgodził się na jego włączenie do filmu. Był to strzał w dziesiątkę. Piosenka My Heart Will Go On została w 1997 roku nagrodzona Oscarem za najlepszą oryginalną piosenkę filmową. Utwór w krótkim czasie obiegł czołowe listy przebojów i lokaty notowań muzycznych na świecie, odnosząc wielki sukces komercyjny.

If there's something strange
in your neighborhood

Who you gonna call?
Ghostbusters!

If there's something weird
and it don't look good

Who you gonna call?
Ghostbusters!

I ain't afraid of no ghost
I ain't afraid of no ghost
If you're seeing things
running through your head

Who can you call?
Ghostbusters!


Bill Murray, Dan Aykroyd i Harold Ramis, czyli Dr. Raymond Stantz, Dr. Peter Venkman i Dr. Egon Spengler postanawiają założyć przedsiębiorstwo Pogromcy Duchów z powodu masowego ataku wszelkiej maści duchów na Nowy Jork, poprzedzającego pojawienie się sumeryjskiego boga Gozera, który planuje zniszczyć świat. „Ghostbuster” czyli w polskiej wersjiPogromcy duchów”  to amerykańska komedia science fiction z 1984 w reżyserii Ivana Reitmana. Ray Erskine Parker, Jr, wykonawca tej piosenki, to amerykański gitarzysta, autor piosenek i producent. Jego piosenka do filmu “Ghostbusters” pod tym samym tytułem była przez trzy tygodnie na pierwszym miejscu Listy Przebojów Billboardu. Parker został oskarzony o plagiat przez Hueya Lewisa w związku z jego piosenką “I want a new drug”, sprawa zakończyła sie pojednaniem, a sukces Parkera nadal trwał aż dostał nagrodę Grammy za tę właśnie piosenkę.


I'm a cold heartbreaker
Fit ta burn and I'll rip your heart in two
An I'll leave you lyin' on the bed with your ass in the air
I'll be out the door before ya wake
It's nuthin' new ta you
'Cause I think we've seen that movie too


'Cause you could be mine
But you're way out of line
With your bitch slap rappin'
And your cocaine tongue
You get nuthin' done
I said you could be mine


„You Could Be Mine" to  singiel amerykańskiej grupy rockowej Guns 'N' Roses. Jest to jeden z najlepiej rozpoznawanych utworów grupy, zajmuje drugie miejsce wśród jej najlepiej sprzedających się singli. Piosenka ta jest dwunastą ścieżką na wydanym w 1991 albumie Use Your Illusion II. Utwór został napisany przez Stradlina i Rose'a, razem napisali słowa, muzykę stworzył Stradlin. Część fanów twierdzi, że słowa refrenu „You could be mine, but you're way out of line” zostały skierowane do Angeli Nicoletti po tym jak zerwała z Izzym. Piosenka pojawia się, i to aż dwa razy w tym przy napisach końcowych, w filmie „Terminator 2: Dzień sądu” (Terminator 2: Judgment Day). Jest to  amerykański film z gatunku science fiction wyreżyserowany w 1991 roku przez Jamesa Camerona, będący kontynuacją fabuły filmu Terminator. Występuje także pod tytułami Terminator 2: Dzień rozrachunku lub Terminator 2: Ostateczna rozgrywka. Druga część została uznana za najlepszą z serii, a nawet stała się jednym z filmów przełomowych w dziedzinie efektów specjalnych. Terminator 2 został nagrodzony ponad dziesięcioma nagrodami, głównie za ścieżkę dźwiękową, efekty specjalne, grę aktorską i fabułę.

Turn around, look at what you see
In her face, the mirror of your dreams

Make believe I'm everywhere
I'm hidden in the lines
And written on the pages
Is the answer to a never ending story

Reach the stars, fly a fantasy
Dream a dream, and what you see will be

Rhymes that keep their secrets
Will unfold behind the clouds
And there upon the rainbow
Is the answer to a never ending story

Show no fear for she may fade away
In your hands the birth of a new Day


Piosenkę „The neverending story” Napisał Limahl do filmu pod tym samym tytułem, The NeverEnding Story(ang),  Die unendliche Geschichte (niem), Niekończąca się opowieść (pol). Jest to niemiecki, ale anglojęzyczny, film fantasy z 1984 roku w reżyserii Wolfganga Petersena. Scenariusz został napisany na podstawie powieści Michaela Ende. Bohaterem filmu jest chłopiec Bastian, który pewnego dnia chowa się w księgarni, uciekając przed prześladującymi go starszymi kolegami ze szkoły. Tam znajduje tajemniczą książkę i dzięki niej przenosi się do świata fantazji, któremu właśnie grozi zagłada. Podczas lektury odkrywa, że przebieg historii opisanej w książce zależy również od niego. W dniu premiery film był najdroższą produkcją filmową spoza USA i Związku Radzieckiego. W 1990 roku powstała kolejna cześć filmu pt.: "Niekończąca się opowieść II: Następny rozdział", a w 1994 roku część trzecia pt.: "Niekończąca się opowieść III: Ucieczka z krainy Fantazji".

Pretty woman,
walkin' down the street,
Pretty woman,
The kind I like to meet,
Pretty woman,
I don't believe you, you're not the truth
No one could look as good as you

Mercy!

Pretty woman,
Won't you pardon me?
Pretty woman,
I couldn't help but see,
Pretty woman,
that you look lovely as can be.
Are you lonely just like me?


To było łatwe, prawda? Roy Orbison (ur. 23 kwietnia 1936 w Teksasie, zm. 6 grudnia 1988) to amerykański piosenkarz i wokalista rockowy związany z gatunkiem rock and roll. Orbison, był jednym z pionierów rock and rolla, skupił się na stronie muzycznej i tekstowej swych piosenek. Obdarzony ciekawym, operowym głosem, śpiewał miłosne piosenki, stawiając się w pozycji odrzuconego. Łącząc to ze swymi cechami fizycznymi, udało mu się wykreować obraz "sympatycznego przegranego". Największym przebojem w jego karierze był hit „Oh, Pretty Woman”, na zawsze już kojarzony z amerykańską komedią romantyczną z 1990 roku, w której zagrali Julia Roberts (dostała nominację do Oscara dla najlepszej aktorki za ten film) oraz Richard Gere. Film skupia się na tytułowej bohaterce, rzuconej na pastwę losu prostytutce Vivian Ward, która jest zatrudniona przez majętnego biznesmena-przedsiębiorcę Edwarda Lewisa, przebywającego w Los Angeles w sprawach służbowych. Zatrudnia ją jako damę do towarzystwa i swoja asystentkę, więc Vivian musi w przyspieszonym tempie zmienić swój styl, a także nauczyć się dobrych manier. Z biegiem czasu Vivianne odkrywa, że między nią i Edwardem rodzi się uczucie. No i pamiętacie na pewno, jak to się skończyło. ;)

His palms are sweaty, knees weak, arms are heavy
There's vomit on his sweater already, mom's spaghetti
He's nervous, but on the surface he looks calm and ready to drop bombs,
but he keeps on forgettin what he wrote down,
the whole crowd goes so loud
He opens his mouth, but the words won't come out
He's choking how, everybody's joking now
The clock's run out, time's up over, bloah!
Snap back to reality, Oh there goes gravity
Oh, there goes Rabbit, he choked
He's so mad, but he won't give up that
Easy, no
He won't have it , he knows his whole back's to these ropes
It don't matter, he's dope
He knows that, but he's broke
He's so stagnant that he knows
When he goes back to his mobile home, that's when it's
Back to the lab again yo
This this whole rhapsody
He better go capture this moment and hope it don't pass him


Ostatni nasz dzisiejszy utwór to zdobywca Oscara w 2003 roku, "Lose Yourself"  w wykonaniu amerykańskiego rapera Eminema, pochodzący ze ścieżki dźwiękowej filmu "8. Mila", w którym zagrał główną rolę. Utwór stał się najdłużej będącym numerem 1 hip-hopowym singlem. Sama „8. Mila” to dramat z 2002 roku w reżyserii Curtisa Hansona, bazujący na biografii Eminema. Jak przyznają on i reżyser, pewne fakty zmieniono, coś ujęto, coś dodano – zrobiono wszystko, aby film jak najbardziej spodobał się widzom, dla których powstał, czyli młodzieży. Film, z racji środowiska, w jakim się rozgrywa, jest dość brutalny i bardzo wulgarny. Dużą rolę odgrywa w nim muzyka – jak przyznaje reżyser, stanowiła ona połowę sukcesu filmu. Jimmy Smith jr (jego pierwowzorem był właśnie Eminem) mieszka w dzielnicy zwanej 8. Milą, stanowiącej granicę pomiędzy czarną i białą częścią miasta. Jego życiem jest muzyka, a dokładniej hip-hop – w nim szuka ucieczki od szarej rzeczywistości i codziennych problemów, które piętrzą się przed nim z dnia na dzień: rzuca go dziewczyna, a nowa praca w fabryce zderzaków samochodowych nie odpowiada mu. Postanawia stanąć do hiphopowej walki na słowa w miejscowym klubie The Shelter. Ciekawostką filmu jest, że zatrudniono rzeszę specjalnych statystów – osób, które na co dzień obserwują w Detroit prawdziwe wojny na słowa. Sceny w The Shelter przygotowywano przez kilka tygodni. Same freestyle'e były tworzone na kilka chwil przed rozpoczęciem kręcenia danej sceny, żeby były jak najbardziej zgodne z tym, co naprawdę dzieje się w takich klubach.

piątek, 11 listopada 2011

Seans XVII „Lata dwudzieste – what a wonderful world…”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Lata dwudzieste mają niewątpliwie swój nieodparty urok, niepowtarzalny, ulotny klimat i nastrój. To właśnie ta epoka charakteryzuje się jednocześnie blichtrem i splendorem, jakiego nie znały ani wcześniejsze, ani żadne z późniejszych pokoleń. To czasy prohibicji, fantastycznych karier ludzi budujących od zera wielomilionowe fortuny, gangsterów i polityków, zmian w modzie, przełomów w literaturze, dadaizmu i surrealizmu, wyzwolenia kobiet  i narodzin dźwiękowego kina. Wszystko, co wydarzyło się w krótkim okresie lat 20. pozostawiło niezatarty ślad w historii i świadomości ówczesnego człowieka i w znacznym stopniu wpłynęło na życie następnych pokoleń. Muzyka też nie pozostawała w tyle, jako że ludzie pragnęli odreagować trudny czas I wojny światowej, nastał więc czas nieograniczonej zabawy. Jazz - połączenie muzyki europejskiej, afrykańskiej i amerykańskiej, która zawiera w sobie europejską melodykę, harmonikę i instrumentację oraz pieśni religijne i folklorystyczne Murzynów, urzekł ludzi przede wszystkim niesamowitą pulsacją rytmiczną, improwizacją i szczególną, murzyńską intonacją głosową. Kilkuosobowe zespoły zyskały ogromną sławę, narodziły się ogromne talenty, które dzięki swojemu geniuszowi zaczęły kształtować nowe nurty jazzu. Za najwybitniejszego jazzmana uznawany jest Louis Armstrong, a jego sztandarowa piosenka "What a wonderful world" gościła bardzo długo na szczytach list przebojów.

Za największego jazzowego konkurenta Armstronga uważany jest Duke Ellington. Zainteresowanie jazzem wykazywał już we wczesnej młodości, czym wzbudził sprzeciw rodziny, gdyż owa "muzyka czarnych" była wówczas traktowana przez klasę wyższą nieprzychylnie ze względu na towarzyszącą jej otoczkę: alkohol, prostytucja i przestępczość. Można powiedzieć, że tak rzeczywiście było w tych czasach. Przyjęcia były stałym elementem życia, a alkohol lał się strumieniami. To pewnie dlatego o północy 16 stycznia 1916 r. w całych Stanach Zjednoczonych zaczęła obowiązywać prohibicja, czyli całkowity zakaz sprzedaży i produkcji trunków zawierających powyżej 5% alkoholu. Celem jej wprowadzenia było ograniczenie spożycia alkoholu przez Amerykanów, którego wskaźnik rósł w zastraszającym tempie. Co prawda spadek ów zarejestrowano, lecz prohibicja przyczyniła się również do długotrwałego umocnienia się pozycji świata przestępczego w USA. Do rangi legendy urósł Al Capone, zwykły gangster, "człowiek z blizną", który zbił majątek w okresie prohibicji na organizowaniu przemytu alkoholu, stosując morderstwa, groźby, podpalenia, przekupstwo i wszystkie inne znane ludzkości przestępcze metody i wynalazł też parę własnych. Al. Capone zmarł zapomniany w Miami, a my przecież mówimy o Ellingtonie. Na szczęście perswazje rodziny nie pomogły i Ellington zajął się muzyką na poważnie. Słynął z tego, że nigdy nie spisywał swoich aranżacji mówiąc, że dostosowuje je do indywidualności muzyków, z którymi akurat przychodzi mu grać. Uważał, że do muzyki należy dochodzić samemu, a nie poprzez spisane przez kogoś nuty. Dzisiaj pamiętany jest jako autor trzyminutowych kompozycji m.in.: "Sophisticated Lady" i "In a sentimental mood".


Warto wspomnieć też w tym momencie o najważniejszym nurcie muzyki jazzowej, jakim był ragtime. Cytując definicję : Ragtime - forma muzyczna wywodząca się z formy tanecznej. Metrum parzyste 2/4 (z wyjątkami), tempo umiarkowane, rytm złożony i kunsztowny, silnie synkopowany (stąd nazwa pochodząca od angielskich słów ragged time - poszarpane metrum), z jednostajnym, zazwyczaj ósemkowym akompaniamentem w partii basowej (faktura homofoniczna). Ragtime standardowo był grany na solowym instrumencie klawiszowym (pianino, fortepian, pianola) i z tymi instrumentami najczęściej jest utożsamiany. Stolicą ragtime jest zdecydowanie Nowy Orlean, gdzie Big Bandy grające ten własnie rodzaj muzyki wyrastały jak grzyby po deszczu. Ragtime do poziomu sztuki wyniósł afroamerykański pianista Scott Joplin, który paradoksalnie nie w Nowym Orleanie rozwijał swą karierę. Najpierw wraz z różnymi grupami muzycznymi grając po klubach podróżował po miastach Środkowego Zachodu, by potem osiąść w Nowym Jorku, gdzie zmarł na kiłę. Był autorem pierwszej afroamerykańskiej opery – A Guest of Honor. Kojarzony jest przede wszystkim z kompozycjami ragtime Maple Leaf Rag i The Entertainer, skomponowanymi nieco wcześniej niż lata dwudzieste, ale wciąż granymi i naśladowanymi.


 I wciąż granymi i wciąż naśladowanymi…


Wybaczcie ten drobny żart. :) Nie mogłam się powstrzymać. :)

Oprócz jazzu i ragtime coraz większa popularność zyskiwał blues, a najlepszą piosenkarką bluesową była Bessie Smith. Urodziła się w stanie Tennessee w bardzo biednej rodzinie, kiedy miała 9 lat zmarła jej matka. Już od najmłodszych lat zarabiała śpiewając na ulicach Chattanoogi wraz z bratem Andrew. Początkowo jej występy „profesjonalne” opierały się na tańcu w grupie drugiego brata, Clanence’a, ale z czasem zaczęła też śpiewać. W sumie nagrała 123 piosenki, z których najbardziej znane były: St Louis Blues, Summertime oraz Nobody Knows When You're Down and Out. 26 września 1937 została poważnie ranna w wypadku samochodowym jadąc do autostradą 61 wraz ze swoim przyjacielem, Richardem Morganem. Tego samego dnia nie odzyskując przytomności, zmarła. Przez wiele lat istniała hipoteza, że śmierć była spowodowana nieodpowiednią opieką medyczną (Bessie żyła w czasach silnego rasizmu na terenie USA kiedy istniały szpitale dla białych i afroamerykanów), jednak dochodzenie nie wykazało uchybień. Była najbardziej znaną i najpopularniejszą wykonawczynią bluesa lat 20. i 30. XX wieku, nazywana Cesarzową bluesa, a jej muzyka była inspiracją dla Billie Holiday, Mahalii Jackson, Niny Simone czy Janis Joplin, która ufundowała nagrobek dla Cesarzowej. Oto ona, a na harmonijce Fred Longshaw.


Skoro zaśpiewała dla nas kobieta, to wspomnijmy o innych wybitnych paniach. Uosobieniem swoich czasów była Tamara Łempicka, urodzona w Warszawie malarka, która upodobała sobie styl neokubizmu i stała się ikoną nowej kobiecości, uwieczniając ją w swoich obrazach. "New York Times" nazwał ją "Boginią automobilu o stalowych oczach". Jej autoportret "Tamara w zielonym Bugatti" przedstawia kobietę wyemancypowaną, niezależną i jednocześnie niezwykle stylową. Obraz ten trafił na okładkę żurnala "Die Dame" w 1925 r., przynosząc artystce ogromną popularność. Olśniewała urodą, prowokacyjnym stylem bycia i ubiorem, a dzięki uwielbieniu, jakim darzyła ją prasa, tworzyła nowe trendy. Polskiego pochodzenia była również Pola Negri (Apolonia Chałupiec), światowej sławy gwiazda filmowa, która zrobiła zawrotną karierę w Hollywood. Lansowała wizerunek "wampa", podkreślony mocnym, wyrazistym makijażem i graficzną fryzurą z krótkich, ciemnych włosów. Budująca wokół siebie aurę niedostępności i tajemniczości, stała się symbolem filmowej femme fatale. Wybitni polscy twórcy mieli pole do popisu nie tylko za granicą. W kraju rozkwit przeżywały kinematografia, teatr, kabaret, literatura, a w 1925 r. po raz pierwszy zaczęło nadawać Polskie Radio. Nie było telewizji - był teatr, film, kabaret, a rodzące się wtedy gwiazdy (takie jak Hanka Ordonówna, Mira Zimińska czy Jadwiga Smosarska) tworzyły obok arystokracji elitę towarzyską i środowisko opiniotwórcze. To może teraz niech zaśpiewa Zula Pogorzelska, ulubienica warszawskiej publiczności , w której repertuarze dominowały piosenki komiczne i sentymentalne, które wykonywała w charakterystyczny sposób.

Inną doskonale znana postacią, która właśnie w latach dwudziestych podbiła świat jest Coco Channel – bo jak kobiety, to musi być też o modzie. Zapoczątkowany przez nią nowatorski i odważny kanon po raz pierwszy pozwolił kobietom odkryć nogi. Popularne stały się "małe czarne" - krótkie, proste i dopasowane sukienki z czarnej krepy o długich rękawach i wycięciu przy szyi. Wersja wieczorowa "małej czarnej" uszyta z jedwabiu lub szyfonu to krótsze rękawy i większy dekolt. Popularne stał się bardzo krótkie fryzury - "na chłopczycę". Nastąpił również kres świetności gorsetów. Królowały proste kroje i kapelusiki w kształcie hełmu. W późnych latach dwudziestych sukienki znacznie się wydłużyły i zaczęły być mniej obcisłe, szczególnie w okolicach biustu. Swobodnie opadały z ramion, a nieodłącznym elementem stały się rękawiczki. Modne były jasne, pastelowe materiały, często sprowadzane z zagranicy. Makijaż przestał być tak wyrazisty jak kilka lat wcześniej. Śmietanka towarzyska spotykała się na Balach Mody, które do 1939 r. odbywały się w Hotelu Europejskim. Ciekawostką z dziedziny mody był Bal Polskiego Jedwabiu, który promował rozwijający się rodzimy przemysł jedwabniczy. Ma koniec kawałka o modzie zaśpiewa więc jeszcze jedna kobieta – Stanisława Nowicka, która piosenkę tę (skomponowaną przez Jerzego Petersburskiego z tekstem Andrzeja Własta dla rewii „Warszawa w kwiatach”) zaśpiewała po raz pierwszy 7 marca 1929r w teatrzyku „Morskie Oko”.  Tutaj z towarzyszeniem orkiestry Henryka Golda.

W latach 20. w całej Europie kończył się okres "grzecznych" tańców, których znajomość należała do kanonu dobrego wychowania. Taniec stał się afirmacją życia i wolności. W USA bawiono się przy nowoczesnych dźwiękach jazzu, a Europę opanowało tango, które zostało potępione przez papieża Piusa X jako niemoralne. Pojawiły się też całkiem nowe dynamiczne tańce, jak np. fokstrot, charleston, quick step. Fokstrot i quickstep, wtedy tak nowatorskie, dziś należą do grona tańców standardowych tańczonych na konkursach tańca. Charleston, nazwany tak od miasta w Południowej Karolinie, wywodzi się z Afryki Zachodniej, ale stał się popularny wśród szerokiej społeczności międzynarodowej w latach 20. XX wieku. Pomimo swojej czarnej historii Charleston jest najczęściej kojarzony z białymi flappersami (kobietami, które przeciwstawiały się kanonom kobiecości i tworzyły własne) i z nielegalnymi barami serwującymi alkohol w USA w czasach prohibicji. Społeczność popierająca zarządzenie o prohibicji określała również Charlestona mianem niemoralnego i prowokacyjnego. Najbardziej popularny stał się z powodu piosenki z 1923 roku „The Charleston” skomponowanej przez kompozytora i pianistę Jamesa P.Johnsona do przedstawienia Runnin' Wild. Popatrzmy i posłuchajmy, gra Charles Creath and his Jazz-O-Maniacs.

Mówiąc o latach dwudziestych nie sposób pominąć kina. Ich początkowa faza to świetność obrazów niemych. Wśród kobiet święciła triumfy Greta Garbo. Dzięki swojemu mężowi zaistniała w filmie w 1922r. Za jej sprawą do Hollywood przyszła moda na wampy - kobiety tajemnicze i nieprzystępne. Z czasem Garbo stała się kimś więcej niż tylko gwiazdą filmu, urosła do rangi mitu, fascynowała ludzi swoich lat, a jej kreacje stały się wzorem erotycznego savoiu-vivre'u. Była aktorką, która wywarła wielki wpływ na modę, to właśnie ona wylansowała olbrzymie kołnierze, a potem kapelusze w kształcie hełmu. Geniusz Charliego Chaplina pozwolił rozpowszechnić kino bezdźwiękowe jeszcze przed początkiem lat 20. W ciągu całego swojego życia Chaplin nakręcił mnóstwo filmów i stworzył bohatera rozpoznawanego do tej pory na całym świecie. Za duże spodnie, melonik, żakiet, laska i wąsiki - Chaplin jako bohater obrazów wszech czasów. Miał śmieszyć i zabawiać. Natomiast specjalistą od rozkochiwania w sobie zarówno panien, jak i dojrzałych kobiet był Rudolf Valentino. Włoch, który rozpoczął swoją karierę jako nowojorski sprzątacz szybko wspiął się na szczyt popularności. Miał szczęście, gdyż po I wojnie światowej potrzebny był nowy rodzaj amanta, ktoś niezwykły i romantyczny. Swoimi rolami, które po latach uznawane są za całkowicie przeciętne, przyczynił się do powstania wielkiego przemysłu filmowego. Kiedy zmarł w 1926 roku po operacji wrzodu żołądka w pogrzebie wzieło udział 100.000 osób, a kilka fanek popełniło samobójstwo. Proponuje obejrzeć kilka zdjęć i ocenic urodę Rudolfa, a przy okazji też jego głos, podkład muzyczny to bowiem jego własny śpiew dwu ulubionych piosenek, zarejestrowany w 1923 roku.


Oprócz kina triumfy nadal święciły przedstawienia teatralne, w tym musicale. Broadway było to miejsce, gdzie chcieli się znaleźć wszyscy w jakikolwiek sposób związani z teatrem. Należał do nich i George Gershwin, który dość szybko zdecydował, że planowana dla niego przez ojca kariera księgowego nie porusza mu w duszy żadnych strun. Co innego fortepian. Najpierw zatrudnił się jako "song plugger", czyli muzyk prezentujący piosenki na fortepianie potencjalnym nabywcom wydawnictw nutowych. Potem zaczął akompaniować na fortepianie w mniejszych przedstawieniach i zwrócił po jakimś czasie na siebie uwagę bardziej wpływowych producentów teatralnych. Jego sława zaczeła się w 1920 roku, kiedy miał 22 lata, a piosenkarz Al Johnson nagrał jego utwór „Swanee”. Płyta sprzedała się w milionach egzemplarzy, przyniosła Gershwinowi sławę, pieniądze i motywację do dalszego komponowania. W 1924 roku ukazała się „Błękitna rapsodia”, w której łączył muzyke poważną i ludową. Kolejne sukcesy to musical „Lady be good” i „Of thee I sing” – pierwszy musical, który dostał nagrodę Pulitzera, opera „Porgy and Bess”, z której pochodzi śpiewany później miedzy innymi przez Janis Joplin wspaniały utwór „Summertime” oraz napisany w Wiedniu podczas tournee poemat symfoniczny „Amerykanin w Paryżu”. Niestety zmarł, mając zaledwie 38 lat, na guza mózgu, nie odzyskawszy przytomności po operacji.


Lata dwudzieste w USA, ale potem również w Londynie, Berilnie i Paryżu nazywane były „Roaring twenties” – ryczące lata dwudzieste. Miało to podkreślać społeczny, socjologiczny i kulturalny dynamizm epoki. Francuzi ukuli swoją własną nazwę - "années folles" – szalone lata, co niewątpliwie też dobrze oddaje charakter epoki. Ponieważ lata prosperity niespodziewanie się przedłużały, w drugiej połowie zaczał funkcjonowac termin “Golden twienties” – złote lata dwudzieste. Jeszcze inną nazwę otrzymały ze względu na nie widziany wcześniej wzrost znaczenia muzyki w życiu ludzi – “Jazz age” – epoka jazzu. To na koniec posłuchajmy jeszcze trochę jazzu i przenieśmy się w tamte czasy podgladając codzienne życie obywateli. J


czwartek, 3 listopada 2011

Seans XVI : „Marzenia na jawie i we śnie”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Nikt nie zapala światła po to, aby je ukrywać za zamkniętymi drzwiami: celem światła jest roztaczanie blasku, otwieranie oczu, ukazywanie cudów, które dzieją się dokoła.
Nikt nie poświęca w ofierze najcenniejszej rzeczy, jaką posiada: miłości.
Nikt nie powierza swoich marzeń tym, którzy mogą je zniszczyć. (Paulo Coelho)
[...] nie miło jest się przekonać, że człowiek nie może urzeczywistnić swojego marzenia, bo ma za mało sił albo za mało zdolności. A przy tym człowiek widzi siebie zawsze w tej wymarzonej postaci. (Joseph Conrad)
Mam takie marzenie, że pewnego dnia czworo moich małych dzieci będzie żyło w społeczeństwie, które nie będzie ich osądzało wedle koloru skóry, lecz wedle ich charakterów. (Martin Luther King)


Istnieją marzyciele nie posiadający żadnych zdolności, i to są naprawdę niebezpieczni ludzie. (Georg Christoph Lichtenberg)
Bywają marzyciele, którzy obchodzą rocznice pojawienia się ich fantastycznych wizji. (Fiodor Dostojewski)
Gdyby marzycieli brać serio, musiano by wydatnie rozbudować Izby Wytrzeźwień. (Horacy Safrin)
Największym marzeniem mężczyzny jest umieć utrzymać kobietę za jej własne pieniądze. (Magdalena Samozwaniec)
Marzenie kobiety - mieć stopę wąziutką, a żyć na szeroką. (Julian Tuwim)


Człowiek od zarania do późnej starości marzy o inności. (Gustaw Holoubek)
Rzeczywistość jest z tej samej przędzy co i marzenia. (Władysław Stanisław Reymont)
Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku. (Janusz Leon Wiśniewski)
Podrzuć własne marzenia swoim wrogom, może zginą przy ich realizacji. (Stanisław Jerzy Lec)
Szczęście nie jest wcale mglistym marzeniem. (Aurore Dudevant [George Sand] )
Świat stworzony jest przez poetę dla marzyciela. (Oscar Wilde)


Marzenie senne pojawia się tylko jako nawiązanie do tych spraw, które dostarczyły nam pokarmu myślowego w ciągu dnia. (Zygmunt Freud)
Normalność? Wymarzona reguła, która na razie składa się z wyjątków. (Bolesław Paszkowski)
Jeden marzy o nieśmiertelności, drugi o emeryturze. (Jan Czarny)
Nauka, która trafia do uszu, lecz nie do serca, jest jak obiad jedzony w marzeniach. (przysłowie chińskie)
Nie poddawaj się rozpaczy. Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. (William Shakespeare)
Marzenie niewolników: targ, gdzie można by sobie kupować panów. (Stanisław Jerzy Lec)


Zanim marzenie się spełni, Dusza Świata pragnie poddać próbie to wszystko, czego nauczyłeś się w drodze. Jeśli tak czyni, to nie powoduje nią złośliwość, ale chęć, byś zgłębił nauki, których doświadczasz idąc tropem marzeń. I wtedy właśnie większość ludzi wycofuje się. W języku pustyni to tak, jak umrzeć z pragnienia w chwili, gdy na widnokręgu widać już palmy oazy. (Paulo Coelho)
Bardziej mi żal tych, co myślą o rzeczach możliwych, słusznych i bliskich, mogących się zdarzyć niebawem, niż tych, którzy śnią o rzeczach niezwykłych i odległych. Ci ostatni, śniący o wielkości, albo są wariatami i wierzą w to, o czym marzą, i są szczęśliwi, albo są zwykłymi marzycielami, dla których urojenia są muzyką duszy, która ich upaja, lecz nic im nie mówi. Lecz ten, co marzy o rzeczach możliwych, może rzeczywiście doznać prawdziwego rozczarowania. (Fernando Pessoa)


Istnieją jedynie porażki. Lecz nikt nie zdoła przed nimi uciec. Dlatego w walce o marzenia lepiej przegrać parę drobnych potyczek, niż zostać pokonanym na całej linii, nie wiedząc nawet, o co się walczyło. (Paulo Coelho)
Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki. (Paul Zulehner)
Marzenia powinny fruwać, a ambicje chodzić. (Andrzej Klawitter)
Nie kupujmy marzeń jak mebli, nie bądźmy zanadto przebiegli. (Agnieszka Osiecka)


Lecz biedny jestem: me skarby - w marzeniach;
Więc ci rzuciłem marzenia pod stopy;
Stąpaj ostrożnie, stąpasz po marzeniach. (William Butler Yeats)
Moim prawdziwym obowiązkiem jest ocalić własne marzenia. (Arthur Schopenhauer)
Pierwszym krokiem do uśmiercenia naszych marzeń jest Brak Czasu.
Drugim krokiem do uśmiercenia naszych marzeń jest Pewność.
Trzecim krokiem do uśmiercenia naszych marzeń jest Spokój. (Paulo Coelho)
Gdy któraś jest w moim guście, zaraz marzę o rozpuście. (Jan Izydor Sztaudynger) 



Moim celem jest spełnianie nierealnych marzeń i snów, najwspanialszej rzeczywistości jaką możemy sobie wyobrazić. (Ralph Lauren)
Czasem pakujemy stare rzeczy i chowamy je na strychu, nigdy nie zamierzając ich wyjmować, ale nie potrafimy się ich pozbyć. Pewnie tak samo jak marzeń. (Harlan Coben)
Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy. (Maria Dąbrowska)
Trzeba umieć walczyć o swoje marzenia, ale trzeba też wiedzieć, które drogi są nie do przebycia i zachować siły na przejście innymi ścieżkami. (Paulo Coelho)



W życiu mogą cię spotkać dwa rodzaje nieszczęścia. Kiedy twoje największe marzenie się nie spełni. Albo kiedy się spełni. (George Bernard Shaw)
Moim zdaniem to niczego nie jestem pewien, jednak widok gwiazd sprawia, iż zaczynam marzyć. (Vincent van Gogh)
Być spadającą gwiazdą w czyichś marzeniach i spełniać każde życzenie. (Barbara Rosiek)
Uszczęśliwianie innych jest marzeniem ludzi szczęśliwych. (Phil Bosmans)
Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać. (Walt Disney)
Marzeniami żyłem jak król. (Ryszard Riedel)



Dawne marzenia to były dobre marzenia i choć się nie spełniły cieszę się, że je miałem. (Clint Eastwood)
Marzenie o czymś nieprawdopodobnym ma swoją nazwę. Nazywamy je nadzieją. (Jostein Gaarder)
To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące. (Paulo Coelho)
Niestety, rzadko koło zdarzeń obraca siła naszych marzeń. (Jan Izydor Sztaudynger)
Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię. (Johann Wolfgang Goethe)
Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem, i tak zawsze aż do końca. (Joseph Conrad)
To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem. (Paulo Coelho)
Nie rezygnuj z marzeń, nigdy nie wiesz, kiedy okażą się potrzebne. (Carlos Ruíz Zafón)
Przestałem marzyć, jak człowiek nie marzy, umiera. (Ryszard Riedel)