czwartek, 8 września 2011

Seans dziewiąty: „Gdzie ci mężczyźni?”

Witajcie słuchacze i czytacze.
Piosenkę pod tym tytułem śpiewała kiedyś dawno temu Danuta Rinn. Zgodnie z jej pytaniem wyruszymy dziś na poszukiwanie męskich głosów.
Zacznę od pana, który (może nie uwierzycie) był moim pierwszym idolem. Limahl, bo o nim mowa, naprawdę nazywa się Christopher Hamill, pochodzi z Wielkiej Brytanii, konkretnie z Wigan w hrabstwie Lanceshire i zanim rozpoczął solowa karierę był wokalistą zespołu Kajagoogoo. Ma również za soba epizody aktorskie: w teatrze w Westcfiff-on-Sea i musicalu „Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze”, a także występy w trzech innych zespołach, w tym w punkowym Vox Deux. Z zespołem Kajagoogoo wylansował przebój „Too shy”, który stał się jednym z symboli brytyjskiej pop kultury lat 80tych. W jego solowej karierze największymi przebojami były "Only For Love" (dwudzieste miejsce listy przebojów w Wielkiej Brytanii) i "Never Ending Story" - muzyczny motyw przewodni z filmu fantasy „Niekończąca się opowieść”.

Drugim męskim głosem, który chciałabym dziś zaproponować jest Billy Idol. Naprawdę nazywa się William Michael Albert Broad i również jest Brytyjczykiem. Jego pomysł na karierę muzyczną wziął się od towarzyszenia punkowemu zespołowi Sex Pistols w grupie innych fanów, był nimi tak zafascynowany, że zdecydował, że zostanie muzykiem i w 1976 roku założył Generation X. Po wydaniu trzech całkiem udanych albumów rozpoczął solowa karierę przenosząc się do Nowego Jorku. Największym sukcesem okazał się album „Rebel yell” , który sprawił, ze Idol stał się w USA prawdziwym idolem. Jego życie w Stanach to oprócz sukcesów jeszcze seria wydarzeń typu „prawie”: prawie stracił nogę w wypadku samochodowym, prawie zagrał dużą rolę w filmie o zespole The Doors, prawie umarł z przedawkowania. W 2008 roku przypomniał o sobie płytą z największymi przebojami.

Z polskich męskich głosów cenię bardzo Grzegorza Ciechowskiego. Chłopak z Tczewa, lider Republiki, z którą zaczynał w toruńskim klubie Od Nowa, pianista, flecista, poeta, kompozytor, felietonista, Obywatel GC, Grzegorz z Ciechowa, Ewa Omernik -to wszystko jego wcielenia. Z zespołem Republika odniósł sukces dzięki nowemu na ówczesne czasy, ostremu brzmieniu, oryginalnym tekstom i czarno-białemu wizerunkowi zespołu. "Kombinat", "Nieustanne tango",  "Obcy astronom", "Poranna wiadomość", Ciało", "Moja krew",  "Telefony", "Odchodząc",  i "Biała flaga" – te utwory śpiewała cała Polska. Karierę solową rozpoczął w 1986, rok później wydając płytę „Obywatel GC”. Chyba najbardziej znane utwory solowe Grzegorza Ciechowskiego to "Tak... tak... to ja" i "Nie pytaj o Polskę”, a także "Piejo kury, piejo" z płyty "OjDADAna", którą wydał jako Grzegorz z Ciechowa. Grzegorz Ciechowski udzielał się też jako kompozytor muzyki filmowej („Wiedźmin”), autor tekstów dla Justyny Steczkowskiej (jako Ewa Omernik) oraz producent płytowy (Kasia Kowalska, Kasia Groniec, Kayah). Zmarł 22 grudnia 2001. W następnym roku na płycie pod w tytułem "Republika" wydano kilka wcześniej nagranych piosenek, m.in. "Śmierć na pięć".

Facetem, którego mogę słuchać bez znudzenia nawet cała dobę, a może i dwie, jest Prince. Jego pełne nazwisko to Prince Roger Nelson, pochodzi z Minneapolis w USA. Sam mówi, że jego inspiracją jest Jimmy Hendrix, a krytycy zaliczają jego twórczość  z pewnym trudem zaszufladkowania do muzyki soul, funky, R&B, dance, rock a nawet jazz rock. Jest gitarzystą i wokalistą, ale gra też na perkusji i instrumentach klawiszowych, pisze teksty, aranżuje, jest producentem muzycznym i kompozytorem muzyki filmowej. Wydał 45 płyt studyjnych, a plotka głosi, że w szufladzie przechowuje setki nigdy nie opublikowanych piosenek. Zaliczany jest do największych ekscentryków rockowych. Jego zachowanie na scenie i ubiór jest postrzegane jako kontrowersyjne i czasami obsceniczne. Nagrywał z Madonną, Stevie Nicks, Alicią Keys, Stevie Wonderem, pisał piosenki dla Sheeny Easton , Sinead O’Connor i mnóstwa innych artystów. Wydawał płyty jako Prince, Prince and The Revolution, Prince and The New Power Generation, The Artist Formerly Known as Prince (Artysta Poprzednio Znany jako Prince) – "TAFKAP", The Artist, a także jako Artysta, ale nazwa zastępowana była symbolem. Do najlepszych moim zdaniem płyt Prince’a należą: „Purple Rain”,  „Sign 'O' the Times”, „Diamonds and Pearls”, „One Nite Alone”, „C-Note”, „Musicology”.

Z Wallsend, robotniczej dzielnicy Newcastle w Anglii na szczyty list przebojów zawędrował Gordon Matthew Sumner, muzyk, kompozytor, wokalista, posiadacz tytułu komandora Orderu Imperium Brytyjskiego, były lider wielokrotnie nagradzanego zespołu The Police, aktor, działacz na rzecz ochrony środowiska  – Sting.  Jego pseudonim wziął się od jego żółto-czarnego swetra w pasy, w którym wyglądał jak trzmiel, stąd „Sting” czyli „żądło”. Karierę solową rozpoczął w 1985 roku płytą „The dream of the blue turtles”.  Od tego czasu w regularnych, nie dłuższych niż cztery lata, odstępach czasu raczy nas swoimi płytami. Wydał 11 albumów studyjnych, 6 koncertowych, 9 kompilacji i maczał palce w muzyce do czterech filmów. W utworach Stinga pobrzmiewają tak odległe gatunki jak jazz czy reggae, rock i muzyka klasyczna, ale łączą się znakomicie w niepowtarzalny dla innych muzyków sposób. Moja własna prywatna składanka „The Best of Sting” zawiera 62 utwory, niemożliwe jest więc, żebym je tutaj wymieniła, powiem tylko, że zdecydowanie wolę go w nastrojowych, łagodnych kompozycjach. Sting wystąpił w kliku filmach, a także gościnnie w kilku serialach, zagrał też w broadwayowskim musicalu „Opera za trzy grosze”. W uznaniu jego zasług dla ratowania lasów tropikalnych odkryty w Kolumbii nowy gatunek żaby został nazwany Dendropsophus stingi.

Wracamy do Polski. Styl tego pana nie mieści się w jednym gatunku muzycznym. Na początku był członkiem warszawskiego zespołu hip-hopowego i te korzenie zachowuje w kolejnych płytach, ociera się jednak również o rock i  jazz. Pisze teksty, zwykle oparte na zabawie słowem, jest kompozytorem, instrumentalistą, wokalistą i malarzem z wykształcenia – studiował na Europejskiej Akademii Sztuk i w Warszawskiej Szkole Reklamy na wydziale grafiki, a jego pomysł był wiele lat oficjalnym logo tej uczelni. O kim mowa? Fisz, czyli Bartosz Waglewski, syn Wojciecha Waglewskiego (Voo Voo), brat Piotra Waglewskiego (Emade), członek zespołów Tworzywo Sztuczne, Bassisters Orchestra i Kim Nowak. Wraz z ojcem prowadził audycję "Magiel Wagli" w Programie Trzecim Polskiego Radia. Był wielokrotnie nagradzany, zarówno samodzielnie, jak i z bratem oraz ojcem, a doceniono go między innymi za "wyjście poza hip-hop" , "za chilloutowy niepokój" oraz "twórcze poszukiwania i wyznaczanie standardów na krajowej scenie, nową definicję hip-hopu i konsekwentny kurs pod prąd”.


George Michael, prawdziwe nazwisko Georgios Kyriacos Panayiotou, jest urodzonym w Finchley, północnej dzielnicy Londynu, synem greckiego emigranta – restauratora i angielskiej tancerki. Najlepiej odnajduje się w gatunkach pop i soul i to od najwcześniejszych lat, kiedy ucząc się w Bushey Meads Comprehensive School uciekał z lekcji ze swoim kolegą Andrew Ridgleyem by w metrze zarabiać pieniądze śpiewaniem i graniem. Z tym samym kolegą założył w 1981 roku duet Wham!, który przyniósł im niemałą sławę. Zespół działał pięć lat, a potem George rozpoczął solowa karierę, choć tak naprawdę już rok wcześniej wydał solo singiel "Careless Whisper", przez wielu uważany za jego największy przebój. Wydał osiem płyt studyjnych, każda z nich inna, ale oryginalna, zaskakująca i doceniona zarówno przez krytyków (wiele nagród) jak i fanów (został uznany za najczęściej słuchanego artystę Wielkiej Brytanii w 2000 roku). Znany jest z niekonwencjonalnych teledysków („I want your sex” zakazano pokazywać przed 22.00, „Freedom” wzbudził sensację, ponieważ nie występował w nim George, lecz znane modelki, „Freeek” był najdroższym teledyskiem w historii popu), ale także z zakrojonej na szeroką skalę działalności charytatywnej. Poza tym niestety nie stroni od narkotyków i miewał już przez to problemy z prawem. Moją ulubioną płytą jest jazzowa, nastrojowa „Older”, stworzona po trzyletniej przerwie spowodowanej śmiercią partnera Georga, Anselmo Fellepa.


Z dzisiejszych panów ten będzie ostatnim, który posługuje się pseudonimem scenicznym. Sealhenry Olusegun Olumide Adeola Samuel, czyli Seal, jest kolejnym rodowitym londyńczykiem, wychowanym w samym jego centrum w dzielnicy City of Westminster. Jego matka pochodzi z Nigerii, a ojciec z Brazylii, ale wychowywała go rodzina zastępcza. Olusegun znaczy „Bóg jest zwycięski”. Zaczynał od śpiewania w stulu funk, potem przerzucił się na blues, aby w 1990 roku podbić świat hitem „Killer”. Wydał siedem albumów studyjnych z takimi przebojami jak "Fly Like an Eagle", "Killer", "Crazy", "Kiss from a Rose", "This Could Be Heaven", "Love's Divine”, "A Change Is Gonna Come" i "Secret". Oprócz tego wydał również dwa albumy koncertowe i dwie kompilacje. W młodości Seal chorował na toczeń rumieniowaty układowy, który zniszczył mu skórę na twarzy, powodując blizny. Jest żonaty z niemiecką modelką Heidi Klum, z która ma dwu synów i córkę. Rodzina jest dla niego bardzo ważna i co roku z okazji rocznicy ślubu, odnawiają z żoną przysięgę małżeńską w obecności dzieci na plaży i urządzają przyjęcie.

Ostatni Polak w dzisiejszym zestawie to Lech Janerka. Urodzony we Wrocławiu, kompozytor, autor tekstów, basista, w polskiej muzyce rockowej pojawił się pod koniec lat 70. Początki jego kariery to zespół Klaus Mitffoch, którego płyta pod takim samym tytułem jak nazwa zespołu uznana została za jedną z najistotniejszych w historii polskiej muzyki rockowej ze względu na "rozbudowaną warstwę melodyczną i harmoniczną, ekspresyjność godną najlepszego zespołu punk i wspaniałe teksty" odnoszące się do rzeczywistości PRLu. Lech Janerka rozstał się z zespołem w 1986 roku i rozpoczął karierę solową, która przyniosła mu pozycję twórcy niezależnego, oryginalnego, zmiennego, innowacyjnego, choć zalicznego konsekwentnie do muzyki alternatywnej. Wydał siedem albumów studyjnych, z których pierwszy, „Historia podwodna” jest najlepiej oceniany – prawie wszystkie utwory z niej trafiły na listy przebojów. Moja ulubiona to „Fiu fiu” z 2002 roku. Lech Janerka wydał też dwa albumy koncertowe, dwie kompilacje, pisał też muzykę do filmów i ma na koncie epizody aktorskie.

Peter (Brian) Gabriel urodził się w Chobham w Anglii, a działa na scenie muzycznej od 1967 roku. Zaliczany jest do muzyków progresywnego rocka i ambitnego popu, jest kompozytorem, autorem tekstów, pianistą, wokalistą i producentem muzycznym. Był jednym z pierwszych artystów traktujących teledysk jako autonomiczny gatunek sztuki, a nie tylko jako środek promocji albumu. Był współzałożycielem grupy Genesis, z którą zyskał sławę nie tylko dzięki tworzonej muzyce, ale też wspaniałej oprawie koncertów, tworzonej miedzy innymi za pomocą swoich strojów. Gabriel opuścił Genesis w 1975 roku, woląc pracować samodzielnie, a nie wśród innych indywidualności, którymi tak samo jak on byli pozostali członkowie zespołu. W swej solowej karierze wydał dziewięć albumów studyjnych (cztery pierwsze bez tytułu), z których za największy sukces uznaje się „So” z 1986 roku. Utwory takie jak "Red Rain”, "Sledgehammer", "Don't Give Up", "Mercy Street", czy "In Your Eyes" to już klasyka. Album ten, jak zreszta wiele innych, otrzymał wiele nagród, jednak ja chciałabym wspomnieć o zupełnie innym utworze: piosenka „Biko została umieszczona na liście 500 piosenek, które ukształtowały rock, liście utworzonej przez Rock and Roll Hall of Fame.  Peter Gabriel współpracował z licznymi słynnymi muzykami, tworzył też ścieżki  dźwiękowe do filmów, jest członkiem Amnesty International, udziela się charytatywnie, politycznie i społecznie, a jednym z jego wielkich projektów jest WOMAD – World of Music, Arts and Dance, promujący „muzykę świata”.

Roger Waters korzysta ze swojego drugiego imienia, pierwsze brzmi George. Urodził się w Great Bookham, w hrabstwie Surrey, Anglia. Jego ojciec, Eric Fletcher Waters zginął w 1944 w bitwie pod Anzio, gdy Roger miał zaledwie pięć miesięcy, a było to wydarzenie, które wywarło znaczny wpływ na późniejszą twórczość Watersa. W 1965 wraz ze swoimi kolegami założył zespół Pink Floyd (kto chce poczytać o nich zapraszam tutaj tutaj ). Ich ostatnia wspólna płyta z 1983 roku była opisana jako dzieło Watersa w wykonaniu zespołu, niektórzy więc uważają „The Final Cut” za pierwszą solowa płytę Rogera, mimo że oficjalne zakończenie działalności zostało ogłoszone przez Watersa w 1985.  Z kolei pierwszy firmowany własnym nazwiskiem Watersa album „The pros and cons of hitch hiking” zawierał materiał, który powstał jeszcze w trakcie działalnosci grupy. Większość znawców muzyki uznaje dziewięć albumów (studyjnych, koncertowych, kompilacyjnych i ścieżek dźwiękowych) za wyłączne dzieło Watersa. Wśród nich wymienić należy koncepcyjny „Radio Chaos”, operę „Ca Ira” i najlepszy według mnie „Amused to Death”. Koncerty Watersa to wspaniałe spektakle i niezwykłe przeżycie dla fanów, taka była trasa „In the Flesh” i taka była (ostatnia jak mówi Roger) „The Wall”. Roger gra na gitarze basowej i akustycznej, śpiewa, komponuje, pisze teksty, angażuje się w akcje charytatywne i jest „politycznie świadomy”. W 2004 roku udostępnił w internecie dwa utwory inspirowane atakiem USA na Irak: „Leaving Beirut” i „To kill the Child”.

 To gdzie ci mężczyźni?
"Bojownicy spraw ogromnych, owładnięci ideami
o znaczeiu wielkopomnym i wejrzeniu jak ze stali.
Gdzie umysły epokowe, protoplaści czynów większych
niż pokątne, zarobkowe kombinacje tuż przed pierwszym.
NIeprzekupni, prości, zacni, wielkoduszni i szlachetni.
Gdzie zeoni, gdzie tytani woli, czynu, intelektu...?"

Chyba trochę ich dziś było. ;) Ale tylu ich jeszcze zostało… To może tak: Paul McCartney – pianino i wokal, Elton John – pianino i wokal, Sting – wokal i chórki, Phil Collins – perkusja, Eric Clapton – gitara, Mark Knopfler – gitara. Niemożliwe? No to popatrzcie uważnie. J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.