wtorek, 13 grudnia 2011

Seans XVII „W starym kinie”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Wsiadajcie do mojej machiny czasu. Dziś lecimy w lata 30. ubiegłego wieku. A były to lata w Polsce obfitujące w świetne filmy z muzyką wpadającą w ucho i łapiącą za serce. Po prostu „złote lata kina” - stąd też tytuł dzisiejszego seansu, niezapomniane filmy i niezapomniane piosenki. No właśnie, zapraszam od razu na pierwszą piosenkę: Aleksander Żabczyński zaśpiewa znany i lubiany przebój "Już nie zapomnisz mnie" z komedii "Zapomniana melodia" z 1938 roku.


Świetne, prawda? Takie to właśnie melodie rządziły w tamtych czasach. Czasy nie należały do najłatwiejszych, ale jak to w życiu – były  dobre i złe wydarzenia. W tej dekadzie odkryto Plutona, do niedawna uznawanego za najdalsza planetę Układu Słonecznego, w Stanach Zjednoczonych królował swing i budowano wielkie drapacze chmur z Empire State Building na czele, śpiewała Marlena Dietrich, rozegrano (w 1930 roku w Urugwaju) pierwsze Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej i wynaleziono radar. Ale z drugiej strony w gospodarce nastąpił kryzys, w Hiszpanii wybuchła wojna domowa, w ZSRR rozwinał się stalinizm, we Włoszech i Niemczech faszyzm, a w Japonii militaryzm,  aż w końcu do władzy w Niemczech doszedł Adolf Hitler, a potem wybuchła druga wojna swiatowa, która poprzestawiała nieco granice. Ale zanim poprzestawiała – zajrzyjmy do polskiego jeszcze wówczas Lwowa, o którym piosenkę "Tylko we Lwowie" z filmu "Włóczęgi" z 1939 roku zaśpiewają Szczepko i Tońko.


Lata trzydzieste to era silnych kobiecych osobowości i dalszego wyzwolenia płci pięknej. Greta Garbo, diwa i ikona stylu lat 30, czterokrotnie nominowana do Oscara, otwarcie przyznawała się do swojego biseksualizmu. Marlena Dietrich, niemiecka aktorka i piosenkarka, znana była nie tylko z kontrowersyjnych poglądów, ale także odważnej szafy: charakteryzował ją męski szyk, a szczególnie lubiła cylindry i frak. Vivien Leigh, bardziej znana jest jako Scarlett O' Hara z filmu "Przeminęło z wiatrem", była ideałem piękna i niedoścignioną ikoną stylu: piękne rysy twarzy, długie, kręcone włosy, duże oczy, wyrazisty makijaż i kobiecość; to kobieta, która uwodziła całą sobą nie tylko na ekranie kina, ale także w życiu. W Polsce mieliśmy nasze własne gwiazdy, z których wiele dziś zaśpiewa. Zacznijmy od – dla mnie - największej z nich. Hanka Ordonówna, pseudonim  Ordonka, właściwie Maria Anna Tyszkiewicz, z domu Pietruszyńska,  w wieku 16 lat debiutowała w teatrzyku "Sfinks". Po upadku lubelskiego teatru wróciła do Warszawy i podjęła pracę w kabarecie Miraż, a później rozpoczęła karierę jako szansonistka w kabarecie Qui Pro Quo. W 1931 została żoną hrabiego Michała Tyszkiewicza, który był też autorem tekstów wielu jej piosenek. Mimo że została hrabiną, nadal występowała w kabarecie i dodatkowo jeździła konno w  rewii cyrkowej. Chorowała na płuca, co w końcu zabiło ją, dodatkowo osłabioną wojennymi przeżyciami. Nieprzemijającą sławę zapewnił jej film „Szpieg w masce” z 1933 roku i piosenki, które tam śpiewała. Posłuchajmy wielkiej Ordonki.


To skoro jesteśmy przy wielkich kobietach, to porozmawiajmy jeszcze o modzie, a właściwie najpierw o fryzurach. Na początku lat 30. kobiety porzuciły chłopięcy styl na rzecz pochwały kobiecości. Obowiązującym trendem była fryzura "blisko głowy" plus kaskada fal, kształtowanych przy pomocy palców (finger waves). Najbardziej popularne były asymetryczne przedziałki, które sprawiały, że zaczesane na bok fale zmysłowo opadały na czoło. Około 1932 r. styl ten zaczął ewoluować w kierunku większych fal i bardziej bujnych fryzur. Im więcej, tym lepiej. Wielkim przebojem stały się loki. Kobiety zawijały cienkie pasma włosów wokół palców i ściśle przypinały je spinkami. Loki były umieszczane sztywno i blisko skóry głowy. Najmodniejsze włosy miały kolor jasny, nawet platynowy blond. W okresie późnych lat 30. włosy zaczesywano z tyłu głowy w postaci wałeczka. Wówczas istotne było, aby fryzury pasowały do niezwykle modnych w owym czasie kapeluszy.  Przypatrzmy się tym fryzurom, słuchając jednoczesnie Heleny Grossówny i Jadwigi Andrzejewskiej w piosence "Ach jak przyjemnie", ponownie z filmu "Zapomniana melodia"z 1938 roku.


Lata trzydzieste przyniosły więcej kobiecości i wyzwolenia do kobiecej garderoby. Stroje nabrały kobiecej linii i ozdób różnego rodzaju faktur. Kobieca sylwetka w latach 30. stawała się coraz bardziej kobieca. Pojawiły się przeźroczystości i koronki, które najlepiej świadczą o wyemancypowaniu kobiecego stylu. Talia jest już podkreślona, a materiały są coraz bardziej miękkie. W wykończeniu ubrań po raz pierwszy pojawiło się futro, które wcześniej mogłoby zostać niezaakceptowane. Modny kolor to pudrowy róż. Również kostiumy kąpielowe w latach 30. są coraz mniej zabudowane, a panie za to są coraz bardziej wyzwolone i pokazują więcej ciała. Nie tylko szafa, ale i sposób noszenia całej siebie ewoluuje. Usta są zdecydowanie większe i mocniej podkreślone. Oczy wciąż są przydymione i tajemnicze, co tylko podkreśla kobiecość. Wśród dyktatorów mody pojawiają się kolejne kobiety: Alix Gres, która zasłynęła z prostych sukni z fałdami, szytymi z dżerseju, bezpośrednio na ciele - bez wykroju oraz Elsa Schiaparelli, która zdobyła sławę wiążąc się z modą awangardową, mnogością wzorów i delikatnymi tkaninami. Po modzie – jeszcze jedna kobieta : Mira Zimińska, jeszcze wtedy jednego nazwiska, z filmu „Papa się żeni” z 1938 roku.


Wyzwolenie kobiet było już właściwie faktem w USA i w Europie. Pierwszym nowożytnym krajem, w którym wprowadzono prawo wyborcze dla kobiet było Terytorium Wyoming w Stanach Zjednoczonych. Kobiety mogły tu głosować od 1869 roku. Prawo do głosowania w Wielkiej Brytanii kobiety uzyskały (całkowicie zrównane z mężczyznami) w 1928 roku. Kolejne państwa dawały im prawo głosu w następnych latach, np  Turcja 1930, Portugalia 1931. Polska ma się czym pochwalić : kobiety uzyskały prawa wyborcze po odzyskaniu suwerenności w 1918. Kobiety pracowały, zajmowały stanowiska, nie zależały już tylko od mężczyzn, symbolicznie wyzwoliły się też poprzez modę.  Zmieniał się też styl zycia, poglądy i podejście do codziennych życiowych spraw. Mimo to, było jeszcze wiele rzeczy, które kobietom „nie uchodziło” robić, tym więcej, im były młodsze. Nie raz słyszały tedy „Ada, to nie wypada”. Taki tytuł nosił też film z 1936 roku, a piosenkę pod tym samym tytułem śpiewała w nim Loda Niemirzanka.


To teraz coś dla panów. Motoryzacja!  Lata 30. XX w. nie należały do łatwych dla producentów samochodów. Ogólnoświatowy kryzys spowodował, że wiele firm nie wytrzymało konkurencji. Z drugiej strony - aby przetrwać trzeba było mieć w ofercie model co najmniej znakomity, więc są to też lata wspaniałych samochodów, a każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy. Auburn 851 Speedster, piękny i ekstrawagancki, osiągał prędkość 161 km/h, a jeździły nim gwiazdy Hollywood. BMW 328 – samochód sportowy o wyjątkowo nowoczesnych jak na tamte czasy rozwiązaniach konstrukcyjnych, konkurował z Bugatti 57 Atlantic, jednym z najsłynniejszych samochodów sportowych swojego okresu. Najwspanialsze swoje lata w tym okresie przeżywał Delahaye 135, kojarzony z ręcznie robionymi nadwoziami projektowanymi na zamówienie. Wiele było też całkowitych nowości na rynku, i tak pojawił się np. Fiat 500 Topolino, który stanowił pierwsze podejście Fiata do samochodu dla mas, Chrysler Airflow - pierwszy samochód produkowany seryjnie z opływowym nadwoziem i Ford V8 - pierwsze na świecie auto dla klasy średniej napędzane silnikiem V8. Manewry samochodowe na pewno pomagały przy „manewrach miłosnych”, więc teraz z filmu  o takim właśnie tytule, "Manewry miłosne", z 1935 roku, zaśpiewa Adam Aston.


W 1936 roku Jerzy Petersburski napisał muzykę, a Zenon Friedwald tekst do piosenki, która swoją popularnością pobiła chyba wszystkie inne szlagiery tej epoki, kinowe i nie. Mowa o piosence „To ostatnia niedziela”. Najbardziej znane wykonanie tego nostalgicznego, smutnego tanga, to oczywiście to Mieczysława Fogga. Piosenka niestety nabrała złej sławy, ponieważ panowie w desperacji często zamawiali ją jako ostatni utwór i strzelali sobie w skroń. To jednak wcale nie przeszkodziło jej nadal utrzymywać wysokiej popularności, nawet po wojnie. Do tej pory zresztą jest wykorzystywana przez artystów, przerabiana, unowocześniana i nadal żyje i dobrze się miewa. Śpiewali ją między innymi Piotr Fronczewski, Marysia Sadowska, Kora, Anja Orthodox z zespołem ParaWino czy Marta Górnicka. Wykorzystano ją również w filmach, między innymi w serialu „Polskie drogi”, w filmie Krzysztofa Kieślowskiego „Trzy kolory. Biały.” czy w filmie Nikity Michałkowa „Spaleni słońcem”. My posłuchamy wersji oryginalnej, Mieczysława Fogga, nagranie Syrena-Electro 1936.


W poszukiwaniu nowych słuchaczy Polskie Radio stworzyło specjalną komórkę organizacyjną - Wydział Detefon. Postanowiono zainicjować ruch masowej radiofonizacji Polski za pomocą specjalnie zaprojektowanego i produkowanego w Polsce taniego odbiornika radiowego. Roman Rudniewski odpowiedzialny w Polskim Radiu za wprowadzenie do  sprzedaży powszechnie dostępnego odbiornika przedstawił komisji technicznej PR ideę masowo produkowanego modelu radia detektorowego (kryształkowego) - "Detefon".   Detefon został zaprojektowany w Państwowej Wytwórni Łączności przez inż. Wilhelma  Rotkiewicza.  Zgodnie z pierwszym zamówieniem wyprodukowano10.000 szt. Sprzedaż, poprzedzoną dużą kampanią reklamową, rozpoczęto w okresie przedświątecznym w końcu 1930 roku. Pierwsze egzemplarze były wyprodukowane z bakelitu, w kolorze ciemnego, wpadającego w czerń mahoniu. Następne tłoczono w kolorze czarnym. Równocześnie w PR zapadła decyzja budowy bardzo silnej, centralnej stacji nadawczej o dużym zasięgu - Raszyna. W styczniu 1930 roku uruchomiona została stacja Warszawa II z mocą w nadajniku 1,8 kW retransmitująca program Warszawy I w godzinach 15.45 - 20.00 na fali 212m. Pod koniec 1937 roku zapada decyzja o budowie nowego gmachu studyjno-administracyjnego PR. Wygrał projekt prof. Bohdana Pniewskiego. Dwudziesto kondygnacyjny wieżowiec o łącznej kubaturze 130 000 m3 został zlokalizowany u zbiegu ulic Batorego i Puławskiej, na ponad 1 ha działce zakupionej od Ministerstwa Spraw Wojskowych.  W marcu 1938 roku PR liczyło już 888 pracowników w tym 577 było zatrudnionych w Warszawie. Wszystko to niestety przerwała wojna, ale radio pełniło już ważna rolę w życiu obywateli. Zobaczmy za radiowym mikrofonem Eugeniusza Bodo, który w filmie „"Piętro wyżej" z 1937 roku śpiewa szlagier "Umówiłem się z nią na dziewiątą".

       
A teraz opowiem Wam po prostu o jednym z filmów tego czasu. „Pani minister tańczy  to  komedia z 1937 roku. Akcja toczy się w fikcyjnym państwie. Pewnego dnia na czele Ministerstwa Ochrony Moralności Publicznej (MOMP) staje Zuzanna, której największym nieszczęściem jest posiadanie siostry bliźniaczki, Loli, aktorki kabaretowej i rewiowej, która swymi występami i zachowaniem kompromituje panią minister. W Zuzannie, ze wzajemnością, zakochuje się młody urzędnik - Sebastian hrabia de Santis. W obsadzie same sławy: Tola Mankiewiczówna, Aleksander Żabczyński, Józef Orwid i fantastyczna Mieczysława Ćwiklińska. Uwielbiam scenę, kiedy przychodzi ona do pani minister na spotkanie i rozmawia  z woźnym ministerialnym, który każe jej najpierw wyprowadzić z gabinetu psa (którego ona chowa za pazuchą udając, że oddała go swojemu kierowcy), a potem każe jej wypełnić dokument zezwalający na wejście. Ćwiklińska bierze pióro, wypełnia, dyktując sobie na głos to, co ma wpisać, aż dochodzi do rubryki „wiek”. Chwilę się namyśla, po czym z premedytacją strząsa pióro na papier mówiąc ze spokojem „Kleks!". J A my zobaczmy w akcji Tolę Mankiewiczównę i Aleksandra Żabczyńskiego, którzy zaśpiewają wspólnie pięknego walca, bo po wielu perypetiach wszystko szczęśliwie się wyjaśnia, a pani minister i zastępca szefa kancelarii wyznają sobie miłość.


Sport w latach 30. był bardzo ważną częścią kultury, a polscy zawodnicy świetnie się spisywali na międzynarodowych arenach. Postacie z tamtych czasów to np. Maria Kwaśniewska (oszczepniczka i koszykarka), Jadwiga Wajsówna (lekkoatletka) czy Stanisław Marusarz i Bronisław Czech – narciarze. Ale dwoje najbardziej popularnych sportowców to Janusz Kusociński i Stanisława Walasiewicz. Janusz Kusociński, lekkoatleta, to złoty medalista olimpijski z Los Angeles w biegu na 10000m i srebrny medalista pierwszych mistrzostw Europy na dystansie 5000m. Opracował własną metodę treningu długodystansowego tzw. interwałową. Pracował też jako nauczyciel wychowania fizycznego, trener, dziennikarz. Był redaktorem naczelnym „Kuriera Sportowego”. Uważa się, że był obok Stanisławy Walasiewiczówny najpopularniejszym sportowcem Polski międzywojennej. Stał się popularną postacią w warszawskich salonach. Był czynnym sportowcem aż do wybuchu wojny w 1939. Walczył w obronie Warszawy, a potem działał w podziemnych organizacjach. Zginął rozstrzelany w pobliżu Palmir, w Puszczy Kampinoskiej, w ramach akcji AB, mającej na celu eksterminację polskiej inteligencji. Stanisława Walasiewicz to również lekkoatletka, mistrzyni olimpijska, wielokrotna rekordzistka świata. Przed igrzyskami w 1932, które miały się odbyć w Los Angeles, amerykańska federacja lekkoatletyczna, licząc na jej niemal pewny medal, zaproponowała Polce obywatelstwo. Ta jednak odrzuciła propozycję i wywalczyła złoto dla Polski w biegu na 100m. Wielki sukces odniosła Walasiewicz podczas mistrzostw Europy z 1938, kiedy to po raz pierwszy w zawodach uczestniczyły kobiety. Zdobyła tam dwa złote (100m i 200m) i 2 srebrne medale (skok w dal i sztafeta 4 x 100m). Wywalczyła też aż siedem medali Światowych Igrzysk Kobiecych (1930, 1934), w tym cztery złote w biegach sprinterskich. Należała do najpopularniejszych polskich sportowców okresu międzywojennego. Czterokrotnie zwyciężała w Plebiscycie Przeglądu Sportowego, a pięciokrotnie była w pierwszej dziesiątce.  No to pora na film "Sportowiec mimo woli" z 1939 roku, w którym piosenkę "Przyjdzie dzień" zaśpiewali Ina Benita i Aleksander Żabczyński.


Nie chce Wam się jeszcze spać? A już pora. ;) Na zakończenie będą nas usypiać Eugeniusz Bodo i Adolf Dymsza kołysanką „Ach, śpij, kochanie” z filmu „Pawel i Gaweł” z 1938 roku. Słodkich snów, czarno białych. ;)


3 komentarze:

  1. Kocham polską kulturę dwudziestolecia międzywojennego! Z całą jej trywialnością i naiwnością. Z tej racji wpis dla mnie bardzo interesujący :)

    Zapomniałaś o chyba najsłynniejszej piosence filmowej z tamtego okresu... Przed Panią Eugeniusz Bodo! - http://www.youtube.com/watch?v=FSKvi5sB1Po

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zapomniałam, ale w mojej audycji miesci sie tylko 12 piosenek, cos trzeba było wybrac ;)
    mam nadzieje,że będziesz często zagladac. :)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.