wtorek, 7 lutego 2012

Seans XXVIII „Miłość nie jedno ma imię”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Dziś taki temat, że będę mówić wierszem. A najpiękniejsze wiersze o miłości pisała Halina Poświatowska.

w twoich doskonałych palcach
jestem tylko drżeniem
śpiewem liści
pod dotykiem twoich ciepłych ust
zapach drażni – mówi : istniejesz
zapach drażni – roztrąca noc
w twoich doskonałych palcach
 jestem światłem
zielonymi księżycami płonę
nad umarłym ociemniałym dniem
nagle wiesz, że mam usta czerwone
– słonym smakiem nadpływa krew –


szukam cię w miękkim futrze kota
w kroplach deszczu
w sztachetach
opieram się o dobry płot
i zasnuta słońcem
 – mucha w sieci pajęczej –
czekam …


chcę pisać o tobie
twoim imieniem wesprzeć skrzywiony płot
zmarzłą czereśnię
o twoich ustach
składać strofy wygięte
o twoich rzęsach kłamać że ciemne
chcę wplatać palce w twoje włosy
znaleźć wgłębienie w szyi
 gdzie stłumionym szeptem
serce zaprzecza ustom
chcę
twoje imię z gwiazdami zmieszać
z krwią
być w tobie
nie być z tobą
zniknąć
jak kropla deszczu którą wchłonęła noc


lubię tęsknić
wspinać się po poręczy dźwięku i koloru
w usta otwarte chwytać
zapach zmarznięty
lubię moją samotność
zawieszoną wyżej
niż most
rękoma obejmujący niebo
miłość moją
idącą boso
po śniegu


bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy nie jest mi zimno
chłód wieje z przestrzeni
kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja
to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata


kto potrafi
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść anegdotę o istnieniu
zgarniam brunatne plastry książek
nasłuchuję brzęczenia słów
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść
nikt nie potrafi
i tylko czasem
naprzeciw słońca
w zmrużonych oczach błysk
chwila roztrącona na tęczę
twarzą w twarz
naprzeciw słońca
w oślepłych oczach
treść niknąca…
na krańcach
miłość śmierć


połóż mi rękę na policzku
niech będzie chłodna i słona
jak ocean
nie przychodź do mnie pogodą
moje gałęzie nie przechwycą
zielonego promienia liści
jestem sucha jak maszt
osaczony złą wodą
statek mojego serca
skręca na morze północne


jest cała ziemia samotności
i tylko jedna grudka twojego uśmiechu
jest całe morze samotności
twoja tkliwość ponad nim jak zagubiony ptak
jest całe niebo samotności
i tylko jeden w nim anioł
o skrzydłach tak nieważkich jak twe słowa


rozstanie jest ptakiem
który rozpostarł pióra
ode mnie do ciebie
wszystkie pióra są ciemne
wszystkie dni
bez ciebie
noce drżą
rozsypane pióra
po niebie
kiedy przyjdziesz
złote pióra zbiegną się w słońce
umrze ptak


powlekłam lakierem paznokcie
i moje palce błyszczą
panie mój bądź miłościw
moim myślom
obrysowałam ciemną kredką powieki
i niebo gwiaździste odbija się w mym spojrzeniu
panie mój bądź miłościw
memu pragnieniu
przywitałam cię pocałunkiem
najprościej
panie mój bądź miłościw
mojej miłości


podziel się ze mną
mojej samotności chlebem powszednim
obecnością zapełń
nieobecne ściany
pozłoć
nie istniejące okno
bądź drzwiami
nade wszystko drzwiami
które można otworzyć
na oścież


mój kochanek wcale nie jest piękny
i charakter ma raczej trudny
ale kto mi umaluje niebo
w ciemny fiolet popołudnia
gdy pozwolę mu odejść i nie wrócić
mój kochanek ma gorące usta
i rząd ostrych zębów kiedy uśmiechem
odpowiada na wyzwanie światu
mój kochanek ma usta które wschodzą
półksiężycem nad każdą z moich nocy
mój kochanek nie jest czuły jego oczy
w prostokącie ulicy tańczą
zażega w dziewczętach płomień
uczepiona jego cienia
trzymam miłość moja za włosy
w jego cieniu wątłe źdźbło trawy
w kwietniową jabłoń rozkwita


cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.