piątek, 19 kwietnia 2013

Seans LXXX „Geniusz budowania nastroju”


Witajcie, słuchacze i czytacze.

Dziś będzie o człowieku, bez którego filmy Davida Lyncha straciłyby połowę swojego uroku. Angelo Badalamenti swoją muzyką potrafi przenieść widza w inny świat.



Angelo Badalamenti urodził się 22 marca 1937 w Brooklynie, w Nowym Jorku, USA,  w rodzinie włoskich emigrantów. Matka pochodziła z Sycylii. Ojciec był właścicielem sklepu rybnego. Znaczną część swojego dzieciństwa Badalamenti spędził słuchając oper i innej muzyki poważnej. Studiował w Eastman School of Music i Manhattan School of Music, gdzie otrzymał tytuł magistra muzyki.  Od tego czasu zajmuje się komponowaniem.




Badalamenti rozpoczał karierę od napisania muzyki do takich filmów jak „Gordon's War” i „Law and Disorder”, ale przełom nastąpił wtedy, gdy uczył śpiewu Isabellę Rossellini do piosenki „Blue Velvet” do filmu Davida Lyncha pod tym samym tytułem. Rossellini miała śpiewać „Song to the Siren” Tima Buckleya, ale Lynchowi nie udało się uzyskać praw. Wtedy razem z Badalamentim napisali utwór „Mysteries of Love”. Ten film stał się początkiem współpracy obu panów, utrzymującej się przez całe lata. Dla mnie muzyka Badalamentiego jest nieodłączną częścią filmów Lyncha, dającą im klimat, budującą doskonale nastrój, podkreślającą emocje bohaterów i uwypuklającą fabułę. Dlatego twierdzę, że połowa sukcesu filmów Lyncha, tych najlepszych, to muzyka skomponowana lub dobrana przez Angelo Badalamentiego.



Warto wspomnieć w tym momencie, ze współpraca z Davidem Lynchem to nie jedyne pole działalności artysty. Skomponował muzykę do wielu filmów z mainstreamu takich jak „Koszmar z ulicy Wiązów III: Wojownicy snów” i „W krzywym zwierciadle: Witaj św. Mikołaju”. „Nagi w Nowym Jorku”, „Miasto zaginionych dzieci”, „Bardzo długie zaręczyny”, „Kult”, „Dark Water – Fatum” i „Sekretarka” to kolejne kinowe przeboje z jego muzyką. Stworzył także muzykę do gry komputerowej „Fahrenheit”, która została doceniona przez krytyków i publiczność. Na ekranie telewizorów można było oglądać „Diabelskie polowanie” oraz seriale: „Na antenie” i „Hotel Room” również z jego muzyką. Stworzył też muzykę do filmów Paula Schradera „Auto Focus”, „Wszystko dla gości” i „Dominion: Prequel to the Exorcist”. W 2004 roku napisał muzykę do filmu „Morderca ze wschodu” z Dolores O'Riordan, która zaśpiewała tytułową piosenkę i z którą ciągle współpracuje.



Angleo Badalamenti chętnie balansuje między gatunkami – od ciężkiego rocka przez country po jazz oraz współpracuje z innymi artystami. W 1993 roku podjął współpracę z zespołem trash metalowym Anthrax przy tworzeniu „Black Logde”, utworu inspirowanego „Miasteczkiem Twin Peaks” z albumu „Sound of White Noise”. W 1995 roku skomponował, napisał aranżacje i wyprodukował płytę Marianne Faithful „A Secret Life”. W 1996 roku Badalamenti razem z Timem Boothem założyli zespół James. Jako Booth and the Bad Angel wydali album dla Mercury Records. W 2000 roku razem z zespołem Orbital napisał utwór „Beached” do filmu „Niebiańska plaża”. W 1966 Badalamanti współtworzył piosenkę „Visa to the Stars” Perrey and Kingsley. Także aranżował i wyprodukował dwa solowe albumy Perry’ego dla Vanguard Records, podpisując się pseudonimem Andy Babble. W 1987 zaoferował swoje usługi brytyjskiemu zespołowi Pet Shop Boys, aranżując senny i melancholijny utwór „It Couldn’t Happen Here”.



Muzyka Badalamentiego ma charakterystyczny styl i brzmienie. Nie posługuje się zazwyczaj wieloma instrumentami, najczęściej fortepianem wzbogaconym o instrumenty smyczkowe. Często pojawiają się też instrumenty perkusyjne, przede wszystkim wibrafon. Dodaje instrumenty kojarzone z jazzem, na przykład saksofon. Potrafi wykazać się doskonałym wyczuciem muzycznym przy dobieraniu do filmu piosenek innych wykonawców. „Blue velvet” między innymi właśnie doborem muzyki zwrócił na siebie uwagę krytyków. Słychać to również w „Mullholland Drive” i „Zagubionej autostradzie”. Jeśli pojawiają się głosy ludzkie, to mają one charyzmatyczne brzmienie, jak Jimmy Scott…



... lub wręcz anielska lekkość, jak Julee Criuse. 



Angelo Badalamenti lubi pojawiać się w filmach ze swoją muzyką. Pierwszy raz namówił go do tego David Lynch, który nota bene też w swoich filmach się pojawiał. Było to podczas kręcenia „Blue velvet”, po skomponowaniu „Mysteries of Love”: Lynch poprosił muzyka, by pojawił się w filmie jako pianista w nocnym klubie, gdzie występuje postać grana przez Isabellę Rossellini. Nieco większą rolę miał w Mulholland Drive, gdzie zagrał gangstera rządzącego obsadą ról w filmie Adama Cashera. Na spotkaniu z reżyserem poprosił o kawę. Nie smakowała mu – co dobitnie pokazał. ;)



Ale pora na trochę muzyki ... nawet jeśli "no hay banda... " , "there is no band... "



Pozostańmy jeszcze na chwilę na Mulholland Drive. Recenzje ścieżki dźwiękowej zawierały między innymi takie opinie: “najmroczniejsza dotychczas muzyka”, “jest przewodnikiem widza”, “wszystko od prawie bezdźwięcznego potrącania strun aż po czarny jazz”, “rytmy dążące do eksplozji nieskończonej ciemności”. Sam Angelo za to mówił, że stworzył “serie dźwiękowych krajobrazów, które Lynch dowolnie układał w filmie”.






Angleo Badalamenti był wielokrotnie nagradzany za muzykę filmową, którą komponował. Muzyka z serialu „Twin Peaks” została uznana za „szczytowe osiągnięcie muzyki do serialu telewizyjnego” (The Guardian) i „godny naśladowania model muzyki filmowej idealnie dopasowanej do obrazu i treści filmu” (Allmusic). Głowny motyw, który rozpoczął dzisiejszy seans, otrzymał nagrodę Grammy za najlepszy utwór instrumentalny w 1991 roku. Album z muzyką z filmu „Zagubiona autostrada”  zdobył w USA status złotej płyty i dotarł do siódmego miejsca na liście Billboardu.


I  jeszcze jedna kwestia. Otóż Angelo Badalamenti również śpiewa. Posłuchajmy. 



Na zakończenie zaproponuję jeszcze jeden utwór z „Twin Peaks”, tym razem mniej znany, za to jeden z moich absolutnie ulubionych, choć wybór był trudny... :)







6 komentarzy:

  1. no patrz że moja ulubiona "Sekretarka" miała muzykę od tego pana to nie wiedziałąm:D a dygresja z kawą - ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wpis, nie tylko muzycznie, ale chyba przede wszystkim filmowo. Mimo, że nie przepadam za Lynchem to bardzo intrygująco słuchało się i czytało o nim i jego twórczości. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszy mnie to. :)
    Ja Lyncha bardzo bardzo. :) moge oglądać wciąż i wciąż.
    jeszcze nadal nie rozgryzłam do końca "Zagubionej autostrady", a "Inland Empire" to w ogóle zagadka. nawet w "Twin Peaks" wciąż znajduję coś nowego i nieodgadnionego. :)
    a muzyka - cos fantastycznego. nie tylko konkretne utwory, jakies snujące się w tle dźwięki są też wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.