czwartek, 29 grudnia 2011

Seans XXIII „Happy New Year”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Dziś audycja sylwestrowa, więc mówić będę mało, grać będę dużo. Trzeba przywitać Nowy Rok! A do północy jeszcze  jedna godzina, sześć minut i siedem  sekund.  


To był dobry początek, prawda? Do północy pozostało  pięćdziesiąt dwie minuty i dwadzieścia sześć sekund , to teraz trochę rock’n’rolla w bardzo dobrym wykonaniu.


Kto tam siada na fotelu? Nie ma siadania, bawimy się dalej. Do północy  czterdzieści trzy minuty i trzydzieści sześć sekund , a my zmieniamy rytm.


Do północy trzydzieści dziewięć minut i czterdzieści trzy sekundy,  a u nas nadal gorące latynoskie rytmy.


To teraz twist, bo do powitania Nowego Roku mamy jeszcze tylko trzydzieści pięć minut i sześć sekund.


Ruszamy na dyskotekę! A do północy trzydzieści dwie minuty i jedenaście sekund.


Jak się bawić, to się bawić. Nie może zabraknąć Królowej Popu. Oto ona, Madonna. A do północy siedemnaście minut i czterdzieści dwie sekundy.


A teraz trochę cekinów, świecidełek i błyskotek. Wszyscy tańczą! Północ już za dziesięć minut i czternaście sekund.


Północ wybiła. Na zakończenie zaśpiewajmy wszyscy razem. Happy New Year!!! J


środa, 21 grudnia 2011

Seans XXII „Święta, święta”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Dziś będzie o świętach, ale całkiem inaczej niż myślicie. Nie będzie „piosenek z dzwoneczkami”, smutnych ballad, padającego dostojnie śniegu. Za to momentami może być całkiem niepoprawnie politycznie, więc osoby o słabszych nerwach proszone są o połknięcie czegoś uspokajającego przed słuchaniem i oglądaniem.
Ruszamy! Jest przecież tyle pięknych piosenek świątecznych. Może na początek remix najbardziej znanej piosenki świątecznej wszech czasów? :)


A teraz mały mix .. hmmmm... kolęd ;) „Lepiej uważaj, ona jest chyba facetem, nie jestem pewien, ale coś tu nie gra – Janet Reno przyjechała do miasta”.  J


"12 rzeczy, które mnie wkurzają w święta: znaleźć choinkę, powiesić światełka, kac, napisać kartki świąteczne, znaleźć miejsce do parkowania, pięć miesięcy płacenia świątecznych rachunków, moi teściowie, programy telewizyjne stare jak czerstwy chleb, śpiewanie kolęd, Armia Zbawienia...”  J


Wszyscy chcą świętować, absolutnie wszyscy, choć niektórzy trochę inaczej... J


„Pomóżcie! Utknąłem w kominie!”
„Musimy pchać, ciągnąć, wypchnąć, wyszarpnąć – Mikołaj utknął w kominie i nie będzie świąt dopóki go nie uwolnimy!”


A w telewizorze obowiązkowo…
Oczywiście Kevin!!! Nadal sam w domu!!! J


A co dla Ciebie znaczą ŚWIĘTA??? Hmmm???  Choinka? Prezenty? Goście? Śnieg? Jedzenie? A może jemioła? J


A na Środkowym Wschodzie nie mają świąt. I w Indiach nie mają. I w Japonii. Może trzeba im uświadomić, co tracą? J


„W tym płaszczyku i kapelutku to wyglądam całkiem jak Święty Mikołajek” J


A teraz nauczymy się śpiewać kolędę. J


Czas na bombową wersje świątecznej piosenki w towarzystwie bombowego faceta. J


„Mikołaju, mój skarbie, pomyśl, ile uciechy mnie ominęło, ilu facetów nie pocałowałam… W przyszłym roku też mogę być taka grzeczna, ale… chcę jacht i to chyba nie jest za dużo, co?” J


Taaak…  Za to kiedy Twoja rodzina prowadzi zakład pogrzebowy, Twoje święta mogą wyglądać zupełnie inaczej. Ty jesz świąteczny obiad na górze, a na dole trwa pogrzeb harleyowca. Nagle może się okazać, że rozmawiasz z żona zmarłego,  na tematy jak najbardziej filozoficzne, słuchając  Lynryd Skynryd „Sweet Home Alabama”, a potem dostajesz od niej w prezencie motor i pędzisz na nim w dal w świąteczny poranek, a w głowie huczy Ci Blue Oyster Cult "Don't fear the reaper"... 


Merry Christmas!!! J

wtorek, 13 grudnia 2011

Seans XVII „W starym kinie”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Wsiadajcie do mojej machiny czasu. Dziś lecimy w lata 30. ubiegłego wieku. A były to lata w Polsce obfitujące w świetne filmy z muzyką wpadającą w ucho i łapiącą za serce. Po prostu „złote lata kina” - stąd też tytuł dzisiejszego seansu, niezapomniane filmy i niezapomniane piosenki. No właśnie, zapraszam od razu na pierwszą piosenkę: Aleksander Żabczyński zaśpiewa znany i lubiany przebój "Już nie zapomnisz mnie" z komedii "Zapomniana melodia" z 1938 roku.


Świetne, prawda? Takie to właśnie melodie rządziły w tamtych czasach. Czasy nie należały do najłatwiejszych, ale jak to w życiu – były  dobre i złe wydarzenia. W tej dekadzie odkryto Plutona, do niedawna uznawanego za najdalsza planetę Układu Słonecznego, w Stanach Zjednoczonych królował swing i budowano wielkie drapacze chmur z Empire State Building na czele, śpiewała Marlena Dietrich, rozegrano (w 1930 roku w Urugwaju) pierwsze Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej i wynaleziono radar. Ale z drugiej strony w gospodarce nastąpił kryzys, w Hiszpanii wybuchła wojna domowa, w ZSRR rozwinał się stalinizm, we Włoszech i Niemczech faszyzm, a w Japonii militaryzm,  aż w końcu do władzy w Niemczech doszedł Adolf Hitler, a potem wybuchła druga wojna swiatowa, która poprzestawiała nieco granice. Ale zanim poprzestawiała – zajrzyjmy do polskiego jeszcze wówczas Lwowa, o którym piosenkę "Tylko we Lwowie" z filmu "Włóczęgi" z 1939 roku zaśpiewają Szczepko i Tońko.


Lata trzydzieste to era silnych kobiecych osobowości i dalszego wyzwolenia płci pięknej. Greta Garbo, diwa i ikona stylu lat 30, czterokrotnie nominowana do Oscara, otwarcie przyznawała się do swojego biseksualizmu. Marlena Dietrich, niemiecka aktorka i piosenkarka, znana była nie tylko z kontrowersyjnych poglądów, ale także odważnej szafy: charakteryzował ją męski szyk, a szczególnie lubiła cylindry i frak. Vivien Leigh, bardziej znana jest jako Scarlett O' Hara z filmu "Przeminęło z wiatrem", była ideałem piękna i niedoścignioną ikoną stylu: piękne rysy twarzy, długie, kręcone włosy, duże oczy, wyrazisty makijaż i kobiecość; to kobieta, która uwodziła całą sobą nie tylko na ekranie kina, ale także w życiu. W Polsce mieliśmy nasze własne gwiazdy, z których wiele dziś zaśpiewa. Zacznijmy od – dla mnie - największej z nich. Hanka Ordonówna, pseudonim  Ordonka, właściwie Maria Anna Tyszkiewicz, z domu Pietruszyńska,  w wieku 16 lat debiutowała w teatrzyku "Sfinks". Po upadku lubelskiego teatru wróciła do Warszawy i podjęła pracę w kabarecie Miraż, a później rozpoczęła karierę jako szansonistka w kabarecie Qui Pro Quo. W 1931 została żoną hrabiego Michała Tyszkiewicza, który był też autorem tekstów wielu jej piosenek. Mimo że została hrabiną, nadal występowała w kabarecie i dodatkowo jeździła konno w  rewii cyrkowej. Chorowała na płuca, co w końcu zabiło ją, dodatkowo osłabioną wojennymi przeżyciami. Nieprzemijającą sławę zapewnił jej film „Szpieg w masce” z 1933 roku i piosenki, które tam śpiewała. Posłuchajmy wielkiej Ordonki.


To skoro jesteśmy przy wielkich kobietach, to porozmawiajmy jeszcze o modzie, a właściwie najpierw o fryzurach. Na początku lat 30. kobiety porzuciły chłopięcy styl na rzecz pochwały kobiecości. Obowiązującym trendem była fryzura "blisko głowy" plus kaskada fal, kształtowanych przy pomocy palców (finger waves). Najbardziej popularne były asymetryczne przedziałki, które sprawiały, że zaczesane na bok fale zmysłowo opadały na czoło. Około 1932 r. styl ten zaczął ewoluować w kierunku większych fal i bardziej bujnych fryzur. Im więcej, tym lepiej. Wielkim przebojem stały się loki. Kobiety zawijały cienkie pasma włosów wokół palców i ściśle przypinały je spinkami. Loki były umieszczane sztywno i blisko skóry głowy. Najmodniejsze włosy miały kolor jasny, nawet platynowy blond. W okresie późnych lat 30. włosy zaczesywano z tyłu głowy w postaci wałeczka. Wówczas istotne było, aby fryzury pasowały do niezwykle modnych w owym czasie kapeluszy.  Przypatrzmy się tym fryzurom, słuchając jednoczesnie Heleny Grossówny i Jadwigi Andrzejewskiej w piosence "Ach jak przyjemnie", ponownie z filmu "Zapomniana melodia"z 1938 roku.


Lata trzydzieste przyniosły więcej kobiecości i wyzwolenia do kobiecej garderoby. Stroje nabrały kobiecej linii i ozdób różnego rodzaju faktur. Kobieca sylwetka w latach 30. stawała się coraz bardziej kobieca. Pojawiły się przeźroczystości i koronki, które najlepiej świadczą o wyemancypowaniu kobiecego stylu. Talia jest już podkreślona, a materiały są coraz bardziej miękkie. W wykończeniu ubrań po raz pierwszy pojawiło się futro, które wcześniej mogłoby zostać niezaakceptowane. Modny kolor to pudrowy róż. Również kostiumy kąpielowe w latach 30. są coraz mniej zabudowane, a panie za to są coraz bardziej wyzwolone i pokazują więcej ciała. Nie tylko szafa, ale i sposób noszenia całej siebie ewoluuje. Usta są zdecydowanie większe i mocniej podkreślone. Oczy wciąż są przydymione i tajemnicze, co tylko podkreśla kobiecość. Wśród dyktatorów mody pojawiają się kolejne kobiety: Alix Gres, która zasłynęła z prostych sukni z fałdami, szytymi z dżerseju, bezpośrednio na ciele - bez wykroju oraz Elsa Schiaparelli, która zdobyła sławę wiążąc się z modą awangardową, mnogością wzorów i delikatnymi tkaninami. Po modzie – jeszcze jedna kobieta : Mira Zimińska, jeszcze wtedy jednego nazwiska, z filmu „Papa się żeni” z 1938 roku.


Wyzwolenie kobiet było już właściwie faktem w USA i w Europie. Pierwszym nowożytnym krajem, w którym wprowadzono prawo wyborcze dla kobiet było Terytorium Wyoming w Stanach Zjednoczonych. Kobiety mogły tu głosować od 1869 roku. Prawo do głosowania w Wielkiej Brytanii kobiety uzyskały (całkowicie zrównane z mężczyznami) w 1928 roku. Kolejne państwa dawały im prawo głosu w następnych latach, np  Turcja 1930, Portugalia 1931. Polska ma się czym pochwalić : kobiety uzyskały prawa wyborcze po odzyskaniu suwerenności w 1918. Kobiety pracowały, zajmowały stanowiska, nie zależały już tylko od mężczyzn, symbolicznie wyzwoliły się też poprzez modę.  Zmieniał się też styl zycia, poglądy i podejście do codziennych życiowych spraw. Mimo to, było jeszcze wiele rzeczy, które kobietom „nie uchodziło” robić, tym więcej, im były młodsze. Nie raz słyszały tedy „Ada, to nie wypada”. Taki tytuł nosił też film z 1936 roku, a piosenkę pod tym samym tytułem śpiewała w nim Loda Niemirzanka.


To teraz coś dla panów. Motoryzacja!  Lata 30. XX w. nie należały do łatwych dla producentów samochodów. Ogólnoświatowy kryzys spowodował, że wiele firm nie wytrzymało konkurencji. Z drugiej strony - aby przetrwać trzeba było mieć w ofercie model co najmniej znakomity, więc są to też lata wspaniałych samochodów, a każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy. Auburn 851 Speedster, piękny i ekstrawagancki, osiągał prędkość 161 km/h, a jeździły nim gwiazdy Hollywood. BMW 328 – samochód sportowy o wyjątkowo nowoczesnych jak na tamte czasy rozwiązaniach konstrukcyjnych, konkurował z Bugatti 57 Atlantic, jednym z najsłynniejszych samochodów sportowych swojego okresu. Najwspanialsze swoje lata w tym okresie przeżywał Delahaye 135, kojarzony z ręcznie robionymi nadwoziami projektowanymi na zamówienie. Wiele było też całkowitych nowości na rynku, i tak pojawił się np. Fiat 500 Topolino, który stanowił pierwsze podejście Fiata do samochodu dla mas, Chrysler Airflow - pierwszy samochód produkowany seryjnie z opływowym nadwoziem i Ford V8 - pierwsze na świecie auto dla klasy średniej napędzane silnikiem V8. Manewry samochodowe na pewno pomagały przy „manewrach miłosnych”, więc teraz z filmu  o takim właśnie tytule, "Manewry miłosne", z 1935 roku, zaśpiewa Adam Aston.


W 1936 roku Jerzy Petersburski napisał muzykę, a Zenon Friedwald tekst do piosenki, która swoją popularnością pobiła chyba wszystkie inne szlagiery tej epoki, kinowe i nie. Mowa o piosence „To ostatnia niedziela”. Najbardziej znane wykonanie tego nostalgicznego, smutnego tanga, to oczywiście to Mieczysława Fogga. Piosenka niestety nabrała złej sławy, ponieważ panowie w desperacji często zamawiali ją jako ostatni utwór i strzelali sobie w skroń. To jednak wcale nie przeszkodziło jej nadal utrzymywać wysokiej popularności, nawet po wojnie. Do tej pory zresztą jest wykorzystywana przez artystów, przerabiana, unowocześniana i nadal żyje i dobrze się miewa. Śpiewali ją między innymi Piotr Fronczewski, Marysia Sadowska, Kora, Anja Orthodox z zespołem ParaWino czy Marta Górnicka. Wykorzystano ją również w filmach, między innymi w serialu „Polskie drogi”, w filmie Krzysztofa Kieślowskiego „Trzy kolory. Biały.” czy w filmie Nikity Michałkowa „Spaleni słońcem”. My posłuchamy wersji oryginalnej, Mieczysława Fogga, nagranie Syrena-Electro 1936.


W poszukiwaniu nowych słuchaczy Polskie Radio stworzyło specjalną komórkę organizacyjną - Wydział Detefon. Postanowiono zainicjować ruch masowej radiofonizacji Polski za pomocą specjalnie zaprojektowanego i produkowanego w Polsce taniego odbiornika radiowego. Roman Rudniewski odpowiedzialny w Polskim Radiu za wprowadzenie do  sprzedaży powszechnie dostępnego odbiornika przedstawił komisji technicznej PR ideę masowo produkowanego modelu radia detektorowego (kryształkowego) - "Detefon".   Detefon został zaprojektowany w Państwowej Wytwórni Łączności przez inż. Wilhelma  Rotkiewicza.  Zgodnie z pierwszym zamówieniem wyprodukowano10.000 szt. Sprzedaż, poprzedzoną dużą kampanią reklamową, rozpoczęto w okresie przedświątecznym w końcu 1930 roku. Pierwsze egzemplarze były wyprodukowane z bakelitu, w kolorze ciemnego, wpadającego w czerń mahoniu. Następne tłoczono w kolorze czarnym. Równocześnie w PR zapadła decyzja budowy bardzo silnej, centralnej stacji nadawczej o dużym zasięgu - Raszyna. W styczniu 1930 roku uruchomiona została stacja Warszawa II z mocą w nadajniku 1,8 kW retransmitująca program Warszawy I w godzinach 15.45 - 20.00 na fali 212m. Pod koniec 1937 roku zapada decyzja o budowie nowego gmachu studyjno-administracyjnego PR. Wygrał projekt prof. Bohdana Pniewskiego. Dwudziesto kondygnacyjny wieżowiec o łącznej kubaturze 130 000 m3 został zlokalizowany u zbiegu ulic Batorego i Puławskiej, na ponad 1 ha działce zakupionej od Ministerstwa Spraw Wojskowych.  W marcu 1938 roku PR liczyło już 888 pracowników w tym 577 było zatrudnionych w Warszawie. Wszystko to niestety przerwała wojna, ale radio pełniło już ważna rolę w życiu obywateli. Zobaczmy za radiowym mikrofonem Eugeniusza Bodo, który w filmie „"Piętro wyżej" z 1937 roku śpiewa szlagier "Umówiłem się z nią na dziewiątą".

       
A teraz opowiem Wam po prostu o jednym z filmów tego czasu. „Pani minister tańczy  to  komedia z 1937 roku. Akcja toczy się w fikcyjnym państwie. Pewnego dnia na czele Ministerstwa Ochrony Moralności Publicznej (MOMP) staje Zuzanna, której największym nieszczęściem jest posiadanie siostry bliźniaczki, Loli, aktorki kabaretowej i rewiowej, która swymi występami i zachowaniem kompromituje panią minister. W Zuzannie, ze wzajemnością, zakochuje się młody urzędnik - Sebastian hrabia de Santis. W obsadzie same sławy: Tola Mankiewiczówna, Aleksander Żabczyński, Józef Orwid i fantastyczna Mieczysława Ćwiklińska. Uwielbiam scenę, kiedy przychodzi ona do pani minister na spotkanie i rozmawia  z woźnym ministerialnym, który każe jej najpierw wyprowadzić z gabinetu psa (którego ona chowa za pazuchą udając, że oddała go swojemu kierowcy), a potem każe jej wypełnić dokument zezwalający na wejście. Ćwiklińska bierze pióro, wypełnia, dyktując sobie na głos to, co ma wpisać, aż dochodzi do rubryki „wiek”. Chwilę się namyśla, po czym z premedytacją strząsa pióro na papier mówiąc ze spokojem „Kleks!". J A my zobaczmy w akcji Tolę Mankiewiczównę i Aleksandra Żabczyńskiego, którzy zaśpiewają wspólnie pięknego walca, bo po wielu perypetiach wszystko szczęśliwie się wyjaśnia, a pani minister i zastępca szefa kancelarii wyznają sobie miłość.


Sport w latach 30. był bardzo ważną częścią kultury, a polscy zawodnicy świetnie się spisywali na międzynarodowych arenach. Postacie z tamtych czasów to np. Maria Kwaśniewska (oszczepniczka i koszykarka), Jadwiga Wajsówna (lekkoatletka) czy Stanisław Marusarz i Bronisław Czech – narciarze. Ale dwoje najbardziej popularnych sportowców to Janusz Kusociński i Stanisława Walasiewicz. Janusz Kusociński, lekkoatleta, to złoty medalista olimpijski z Los Angeles w biegu na 10000m i srebrny medalista pierwszych mistrzostw Europy na dystansie 5000m. Opracował własną metodę treningu długodystansowego tzw. interwałową. Pracował też jako nauczyciel wychowania fizycznego, trener, dziennikarz. Był redaktorem naczelnym „Kuriera Sportowego”. Uważa się, że był obok Stanisławy Walasiewiczówny najpopularniejszym sportowcem Polski międzywojennej. Stał się popularną postacią w warszawskich salonach. Był czynnym sportowcem aż do wybuchu wojny w 1939. Walczył w obronie Warszawy, a potem działał w podziemnych organizacjach. Zginął rozstrzelany w pobliżu Palmir, w Puszczy Kampinoskiej, w ramach akcji AB, mającej na celu eksterminację polskiej inteligencji. Stanisława Walasiewicz to również lekkoatletka, mistrzyni olimpijska, wielokrotna rekordzistka świata. Przed igrzyskami w 1932, które miały się odbyć w Los Angeles, amerykańska federacja lekkoatletyczna, licząc na jej niemal pewny medal, zaproponowała Polce obywatelstwo. Ta jednak odrzuciła propozycję i wywalczyła złoto dla Polski w biegu na 100m. Wielki sukces odniosła Walasiewicz podczas mistrzostw Europy z 1938, kiedy to po raz pierwszy w zawodach uczestniczyły kobiety. Zdobyła tam dwa złote (100m i 200m) i 2 srebrne medale (skok w dal i sztafeta 4 x 100m). Wywalczyła też aż siedem medali Światowych Igrzysk Kobiecych (1930, 1934), w tym cztery złote w biegach sprinterskich. Należała do najpopularniejszych polskich sportowców okresu międzywojennego. Czterokrotnie zwyciężała w Plebiscycie Przeglądu Sportowego, a pięciokrotnie była w pierwszej dziesiątce.  No to pora na film "Sportowiec mimo woli" z 1939 roku, w którym piosenkę "Przyjdzie dzień" zaśpiewali Ina Benita i Aleksander Żabczyński.


Nie chce Wam się jeszcze spać? A już pora. ;) Na zakończenie będą nas usypiać Eugeniusz Bodo i Adolf Dymsza kołysanką „Ach, śpij, kochanie” z filmu „Pawel i Gaweł” z 1938 roku. Słodkich snów, czarno białych. ;)


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Seans XX „Zooropa, PopMart, bomba atomowa i inne wynalazki”

Witajcie słuchacze i czytacze.
Ruszajmy dalej w naszą podróż z zespołem U2. Płyta „Achtung baby” i trasa koncertowa „ZooTV” miała wpływ na kolejne wydawnictwo zespołu. Początkowo w planach była EPka, ale w końcu zespół rozwinął pomysły na tyle, że 5 lipca 1993 wyszedł album „Zooropa”, którego współproducentem był Brian Eno. Zespół nagrywał płytę w dużym pośpiechu, właściwie w przerwach między koncertami. Piosenki na niej są bardzo różnorodne, a krytycy często określają ją jako „najbardziej kreatywną w dorobku grupy”. Album sprzedał się w siedmiu milionach egzemplarzy, a w 1994 roku dostał Grammy za „Najlepszy Album Alternatywny”. Z tej płyty wydano trzy single: "Numb", "Lemon" oraz  "Stay (Faraway, So Close!). Ciekawa była historia z piosenką “The Wanderer”, do której nagrano dwa wokale : Bono i Jonny Casha. Bono ostatecznie nie wybrał swojego głosu i w ten sposób na płycie znalazł się piosenkarz country. Do tej pory na koncertach zespół grywa jednak "Stay (Faraway, So Close!), więc ten utwór teraz proponuję.


W 1995 roku U2 wydało płytę jako Passengers, w ścisłej współpracy z Brianem Eno, który nie był tylko producentem, ale również wykonawcą i autorem. Album “Original Soundtracks 1” nie spotkał się ze zbyt dobrym przyjęciem, a Larry powiedział, że “przekroczyli nim cienką linię między ciekawą muzyką a samopobłażaniem”. Jednak jeden singiel z tej płyty, “Miss Sarajevo” z udziałem Luciano Pavarottiego poradził sobie całkiem nieźle.


W tym samym roku zespół nagrał piosenkę „Hold Me, Thrill Me, Kiss Me, Kill Me”, która ukazała się na albumie soundtracku filmu „Batman Forever”. Utwór zajął drugie miejsce na brytyjskiej liście UK Singles Chart. Piosenka, mająca glamrockowe brzmienie stała się hitem w Stanach Zjednoczonych, otrzymując nominację do MTV Movie Award. Była grana podczas każdego koncertu będącego częścią trasy PopMart Tour, po wydaniu kolejnej płyty zespołu (o czym niżej), w trakcie bisu. Od tamtego czasu utwór nie był nigdy wykonywany na żywo. Jednakże pojawił się w repertuarze koncertowym grupy podczas trzeciej części trasy 360° Tour, ostatniej jak na razie ( o której potem). Czemu o niej wspominam? Bo jest to jeden z moich ulubionych utworów. Posłuchajcie zresztą sami jaki jest wspaniały.


Wydany w 1997 roku kolejny album „Pop”, był jak sama nazwa wskazuje, małym ukłonem w stronę rytmów bardziej tanecznych. Zadebiutował na pierwszym miejscu od razu w 35 krajach, co nie uchroniło go przed negatywnymi głosami części fanów. Za to większość krytyków dała mu całkiem niezłe recenzje, łącznie z tym, że The Rolling Stone uznał „Pop” za „najlepszą muzykę jaką [U2] stworzyli w całym swoim życiu”. Sprzedaż była nieco mniejsza od poprzednich płyt zespołu, a Bono tłumaczył to faktem, że album był kończony w pospiechu i nie do końca udało się im zawrzeć to, co planowali. Pośpiech wynikał z nadchodzącej trasy koncertowej, nazwanej PopMart. Ruszyli w nią w kwietniu, miesiąc po wydaniu albumu. Głównym celem dekoracji scenicznej było przesłanie sarkastycznej wiadomości do odbiorcy, wiadomości, że całe życie to komercja. Na scenie znajdował się największy wówczas ekran LED, 30metrowy łuk mający przywodzić na myśl logo McDonald’s, ogromna cytryna jak dyskotekowa kula i inne pełne kiczu elementy. Wspaniałym momentem trasy był koncert w Sarajewie, który członkowie zespołu wspominają między innymi jako „najcięższe i najsłodsze doświadczenie życiowe” (Bono) i „niezapomniane przeżycie, warte 20 lat pracy w zespole” (Larry). Podczas tej trasy zespół zawitał też do Polski grając 12 sierpnia 1997 na warszawskim Służewcu. Ja osobiście bardzo tę płytę lubię i cenię, lista moich ulubionych utworów zawiera z tej płyty  "Discothèque", "Do You Feel Loved", "If God Will Send His Angels", "Staring at the Sun", "If You Wear That Velvet Dress", "Please" oraz "Wake Up Dead Man", a więc 7 z 12 utworów. Aż ciężko wybrać jedną, by Wam tu zaprezentować… to może coś mniej oczywistego? Księżyc był wtedy jak dyskotekowa kula, i przyniósł jednej dziewczynie szczęście… ;)


Rok później zespół zdecydował się wydać kompilację największych przebojów z poprzedniej dekady „The Best of 1980 – 1990”. Płyta sprzedała się w 16,5 mln egzemplarzy. Z okładki ponownie spogląda na nas Peter Rowan, który był już na okładkach „Boy” i „War”; tym razem prezentuje się ubrany w wojskowy hełm. Album składa się z dwu płyt: pierwsza to zestaw 14 znanych dobrze przebojów plus jedna ukryta ścieżka, druga płyta to strony B singli. Niektórzy uważają, że takie kompilacje nie maja zupełnie sensu i są tylko próbą zdobycia na fanach dodatkowych pieniędzy. Ja myślę jednak, że dają one szansę zobaczenia ponownie niektórych utworów, nie mówiąc już o takich właśnie perełkach jak zestawione na jednej płycie piosenki ze strony B singli. Przysłuchajmy się więc jednej z moich ulubionych piosenek (z płyty Rattle and Hum), która stała się nią dopiero w swoim „drugim życiu”.


W październiku 2000 U2 wydało kolejna płytę „All that you can’t leave behind”, wyprodukowaną ponownie przez duet Daniel Lanois i Brian Eno mówiąc, że „ponownie ubiegają się o posadę najlepszego zespołu na świecie”. Krytycy okrzyknęli album trzecim arcydziełem grupy, po „Joshua Tree” i „Achtung baby”, zadebiutował od razu na pierwszym miejscu w 22 krajach, a singiel „Beautiful Day” zdobył trzy nagrody Grammy. Moim zdaniem – posadę tę dostali. Album zawiera takie wspaniałe utwory jak „Kite”, „Walk on”, „Stuck in a moment”, czy wreszcie „Elevation”, który jest bardzo wysoko na mojej osobistej liście przebojów U2. Po wydaniu płyty zespół ruszył w trasę nazwaną właśnie „Elevation Tour”, śmiem więc twierdzić, że podzielają moje uwielbienie dla tego utworu. To właśnie na potrzeby tej trasy wymyślili scenę w kształcie serca z rampą, która dawała im większą możliwość kontaktu z publicznością. Ta dbałość o kontakt została im już na zawsze, na szczęście dla fanów.


Ale my tu już w trasie koncertowej, a przecież w 2000 roku miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie muzyczne w karierze U2. „The Million Dollar Hotel: Music from the Motion Picture” to ścieżka dźwiękowa  z filmu „The Million Dollar Hotel”, który właśnie w tym roku wszedł do kin. Jeremy Irons, Milla Jovovich i Mel Gibson zapewnili wrażenia aktorskie, film wyreżyserował Wim Wenders, a U2, a zwłaszcza Bono, zapewnili oprawę muzyczną (oprócz innych wykonawców). "Never Let Me Go", "Stateless", "Satellite of Love", "Falling at Your Feet", "Tom Tom's Dream", a przede wszystkim „The Ground Beneth Her Feet” to niezapomniane utwory. Ten ostatni utwór ma swoja wyjątkową historię, którą Bono opowiada w wywiadzie dołączonym do DVD z filmem. Bono wpadł na pomysł stworzenia piosenki po przeczytaniu fragmentu powieści Salmana Rushdiego. W „The Ground Beneath Her Feet” fikcyjna postać, Ormus Cama, pisze teksty wyrażające żal po śmierci jego ukochanej, Viny Apsary. Bono wykorzystał te teksty niemal słowo w słowo. Rushide stwierdził, że jest zaszczycony tym, iż zespół wykorzystał fragment właśnie jego książki w swojej piosence. Niestety, utwór dość rzadko bywał grany w stacjach radiowych i telewizyjnych, a jest taki piękny…


W 2002 roku zespół postanowił wydać kolejny zestaw największych przebojów:  „The Best of 1990 – 2000”. Płyta była podobna w założeniu do poprzedniego zestawu : na pierwszej płycie największe hity zespołu z tej dekady, na drugiej – strony B singli. Trzecią płytą był dysk DVD zawierający między innymi „The history mix” oraz video promujące album. Płyty zawierały bardzo ciekawe mixy utworów oprócz wersji podstawowych, a także trafiły się tam dwa świeże, jeszcze ciepłe nagrania: „The Hands That Built America” i „Electrical Storm”. Ten ostatni utwór został wydany jako jedyny singiel promujący płytę. Nie osiągnął oszałamiających sukcesów na listach przebojów w USA, ale w Europie – wręcz przeciwnie, trafił nawet na czwarte miejsce w Wielkiej Brytanii, co jest niezłym wynikiem jak na singiel z kompliacji. Po wielu latach zespół zdecydował się nawet zagrać go na żywo, a miało to miejsce podczas ostatniej trasy koncertowej U2 360° Tour, w Barcelonie 2 lipca 2009 roku. W teledysku do utworu zagrali aktorka Samantha Morton i Larry Mullen Jr.


Po krótkiej przerwie, rok 2004 przyniósł kolejne wydarzenia. Ukazała się płyta „Unreleased & Rare” - kompilacyjny album składający się z wcześniej niewydanych oraz nieznanych utworów zespołu. Większość z wcześniej niewydanych piosenek pochodzi z sesji nagraniowych do albumów All That You Can't Leave Behind z 2000 roku i z sesji nagraniowej do następnego albumu grupy How to Dismantle an Atomic Bomb, który ukazał się w listopadzie 2004. O tym albumie za chwilę, a ja wykorzystam ten moment, aby przedstawić jeszcze jedną mało znaną piosenkę U2, którą ja za to bardzo cenię i wykorzystuję od czasu do czasu, kiedy los ponownie czyni mnie DJem. ;) „Salome” to jednocześnie dwie rzeczy: pierwsza to nazwa bootlegu z 1992 roku, który pokazuje proces tworzenia materiału muzycznego i zawiera dziwaczne, czasem 13 minutowe wersje utworów, a słuchanie tego niektórzy fani porównują do wrażeń jakie zapewnia leczenie kanałowe; druga to tytuł piosenki z „Unreleased & Rare”, wcześniej ukazała się już na „The Best of 1990 – 2000”, a po raz pierwszy jako wydawnictwo promocyjne do albumu „Achtung baby”. Ja wolę wersję Zooromancer Mix i tą chcę dziś Wam zaprezentować.


Wspomniany już album How to Dismantle an Atomic Bomb był rezultatem poszukiwania przez zespół jeszcze mocniejszego rockowego brzmienia niż poprzedni album studyjny. Pomysł chwycił, album zadebiutował natychmiast na pierwszym miejscu w USA, a sprzedaż dwukrotnie przekroczyła ilość sprzedanych egzemplarzy poprzedniej płyty już w pierwszym tygodniu. Mimo to Bono nie był do końca zadowolony z tego dzieła, twierdził, że chociaż „na płycie nie ma słabych piosenek, to całość nie jest niczym więcej niż sumą tych części i to mnie wkurza”. Moim zdaniem najlepsze piosenki na tej płycie to „Crumbs from your table”, „All because of you”, „Sometimes you can’t make it on your own”, „Love and peace or else” i „Vertigo” – pierwszy singiel, który został też wykorzystany w reklamie Apple iPod. Od tytułu tej piosenki została też nazwana trasa koncertowa, wielki sukces komercyjny, wielka radość dla fanów, bo zespół grał wiele piosenek z całej swojej kariery i szał w Polsce, bo pojawili się po raz drugi: 5 lipca 2005 na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Bono mówi: „Tournee Vertigo składało się z wielu ciekawych fragmentów, a chyba najfajniej było w Polsce. Dopiero w połowie utworu New Year’s Day przypomniałem sobie, że do napisania go zainspirował mnie ruch solidarnościowy. (…) Odwróciłem się do publiczności tyłem (…) a kiedy znów na nich spojrzałem cały stadion – osiemdziesiąt tysięcy ludzi – zniknął pod biało-czerwoną flagą. (…) Nie mogłem wydobyć z siebie słowa, nie wspominając o śpiewaniu”. Tak, tak było… To zobaczmy jeden z moich ulubionych utworów z tej płyty.


Za swoje dotychczasowe dokonania w 2005 roku zespół U2 został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame. Z kolei w  styczniu 2008 ukazała się koncertowa płyta DVD „U2 3D” będąca zapisem południowoamerykańskiej i australijskiej części trasy Vertigo. Każdy mógł sobie teraz oglądać w trójwymiarze Bono, Edge’a, Adama i Larry’ego szalejących na słynnym vertigowskim wybiegu otaczającym strefę Red Zone. Zaś pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami zespół wydał jeszcze w 2006 roku album „18 singles”, zawierający, jak sama nazwa wskazuje, najpopularniejsze single w karierze zespołu i dwa nowe nagrania: „The Saints Are Coming” i „Window in the skies”. To skoro poprzednio wybrałam jednak inny utwór, to teraz „Vertigo” , które na „18singles” oczywiście jest – to naprawdę wspaniała piosenka. Swinging to the music, swinging to the music….


Ostatnim do tej pory albumem U2 jest No Line on the Horizon, wydany w lutym 2009 roku, po długiej , prawie trzyletniej pracy nad nim. Nieco bardziej eksperymentalny, zyskał dobre recenzje i zadebiutował na pierwszym miejscu w 30 krajach, ale sprzedaż nie była tak rewelacyjna jak przy poprzednich wydawnictwach. Ja osobiście uwielbiam z niej „Cedars of Lebanon”, który uważam za jeden z najlepszych tekstów U2, a także „Moment of Surrender” i „I’ll go crazy if I don’t go crazy tonight”.  Rewelacyjna była też trasa koncertowa U2 360° Tour, która ruszyła w 2009 roku. Wielka, okrągła, widoczna z każdej strony scena, z równie wielkim, okrągłym, widocznym z każdej strony ekranem, podwieszane głośniki, masa kamerzystów zapewniających obraz, a wszystko na olbrzymiej, widocznej z daleka konstrukcji zwanej The Claw. Zespół zjeździł praktycznie cały świat, ostatecznie kończąc trasę w lipcu 2011, zobaczyło koncert of 7.268.430 widzów, a dochód z trasy to 736.137.344$, obie te liczby to rekord w kategorii pojedynczej trasy koncertowej. Zawitali też do Polski, dając koncert 6 sierpnia 2009 ponownie na Stadionie Śląskim w Chorzowie. I ja tam byłam, miód i wino piłam… ;) Ale na trasę 360° Tour już zaglądaliśmy. Zakończymy nastrojowo.


niedziela, 27 listopada 2011

Seans XIX „Rozstania”

Witajcie, słuchacze i czytacze.
Każdy z nas się kiedyś z kimś rozstał. Jeśli nie – szczęściarze. Rozstania są tak różne jak różne są losy ludzkie, a wiadomo, że nie ma dwu takich samych ludzkich przypadków. Właśnie o rozstaniach chciałbym Wam dziś opowiedzieć, o rozstaniach smutnych i pełnych złości, rozstaniach niezrozumiałych i pełnych wewnętrznego ładu, o pragnieniu kolejnego powrotu i rozczarowaniu tym spotkaniem, a także o codziennych małych rozstaniach.
A więc zacznijmy… zacznijmy od pytania : dokąd idą złamane serca? Gdzie mogą się schronić, gdzie wyleczyć rany, przykleić plastry, zeszyć rozdarcia i załatać dziury? Czy nadal czeka na nie to samo serce, które kiedyś zraniło? Przecież mówią, że kiedy się kogoś kocha, to już na zawsze…
I know it's been some time
But there's something on my mind
You see I haven't been the same
Since that cold November day
We said we needed space
But all we've found was an empty place
And the only thing I learned
Is that I need you desperately

So here I am
And can you please tell me

Where do broken hearts go?
Can they find their way home?
Back to the open arms
Of a love that's waiting there
And if somebody loves you
Won't they always love you?
I look in your eyes
And I know that you still care for me


Czas podobno leczy rany. Więc może uda się zapomnieć, może odejdzie, może się wypali…
Ciągle pamiętam zatrzymany czas, konwalie na poduszce
Ciągle i ciągle czekam tamtych łez, dotyku tamtych oczu
Światło w Twoich rękach, łagodny puls
Gdybym ujrzała kiedykolwiek taki film, umarłabym ze śmiechu
Cisza zagrała, wokół nas się wzbił
Gołębi puch, perfidny kicz
Światło w Twoich rękach, gołębi puch

Każdym dniem zabijam to deszczem obcych rąk
Zmywam ślad, zabijam to
Każda noc przynosi znów bezsensowny ból
Ołów, nie gołębi puch

Może zapomnieć jeszcze uda się konwalie na poduszce
Może zduszone nie powróci znów, odejdzie gdzieś, wypali się
Światło w Twoich rękach, gołębi puch


Masz czasem ochotę cofnąć czas? Mówisz czasem, że lepiej byłoby gdybyście się nie poznali? Wolisz zapomnieć?
Znowu widzę ciebie przed swoimi oczami
Znowu zasnąć nie mogę owładnięty marzeniami
Wszystko poświęcam myśli, że byłaś kiedyś blisko
Kiedy czułem Ciebie obok wtedy czułem że mam wszystko
Tyle zostało po mnie: tylko ty i setki wspomnień
Ile dałbym za to by móc o tym już zapomnieć
Teraz nie ma nas i nie chcę być tam gdzie ty jesteś
Znowu staniesz przede mną, zawsze robisz mi to we śnie
Będę patrzył jak odchodzisz, chociaż chciałbym się odwrócić
Będę myślał ile dałbym komuś, kto by czas zawrócił
Kto by zatrzymał wskazówki tylko na ten jeden moment
W chwili w której Cię poznałem poszedłbym już w drugą stronę.


Cóż, rozstaliśmy się. Mówiłaś, że zostaniemy przyjaciółmi, a tymczasem nawet nie przyszłaś sama po swoje rzeczy, tylko przysłałaś po nie znajomych. Teraz traktujesz mnie tak, jakby nigdy nic miedzy nami nie było, jakbym był całkiem obcy....
Cóż, rozstaliśmy się. Wiesz, pamiętam te wszystkie momenty, kiedy coś psułeś między nami, a potem mówiłeś, że to moja wina. Mówiłeś, że potrafisz odpuścić i nigdy cię nie przyłapię na tym, że trzymasz się kogoś, kogo kiedyś znałeś.…
Now and then I think of when we were together
Like when you said you felt so happy you could die
Told myself that you were right for me
But felt so lonely in your company
But that was love and it's an ache I still remember

You can get addicted to a certain kind of sadness
Like resignation to the end, always the end
So when we found that we could not make sense
Well you said that we would still be friends
But I'll admit that I was glad that it was over


Czasem zupełnie nie można powiedzieć sobie, że to już koniec, nie można w to uwierzyć, nie można się z tym pogodzić. Ale błagania na niewiele się zdadzą, nawet jeśli zdaje ci się, że płoniesz, że pochłania cię jesienna rdza, że umierasz. Lepiej już umówić się na Moście Rozstań …
Nie, nie możesz teraz odejść
Jestem rozpalonym lodem
Zrobię wszystko, tylko bądź
Bądź, zostań jeszcze chwilę, moment
Płonę, płonę, płonę, płonę...
Zimnym ogniem czarnych słońc

Nie, nie możesz teraz odejść
Popatrz, listki takie młode
Nim jesieni rdza i śmierć
Bądź - proszę cię na rozstań moście
Nie zabijaj tej miłości
Daj spokojnie umrzeć jej


Tak, łatwo przepuścić okazję, pozwolić komuś odejść, nawet samemu kogoś odepchnąć. Różnie potem może się świat potoczyć, najczęściej jest za późno na powroty..
Zanim zrozumiesz jak
Bardzo kochałeś ją.
Zanim pobiegniesz kupić czerwone wino.
Ona zapomni, zapomni już świat Twych rąk.

Zanim będziesz próbował
Odkupić ją za słowa.
Zobaczysz jak na drugim brzegu rzeki
Spokojnie, spokojnie, spokojnie stoi z nim.

Ona ma siłę
Nie wiesz jak wielką.
Umierała długo
Teraz rodzi się lekko.

Nie dla Ciebie...


Jak to jest, szukać kogoś całe życie, a potem pozwolić mu wyjść, zamknąć drzwi i zniknąć... Pozostaje zastanawiać się, czy jeszcze kiedyś się go zobaczy…
 I've been searching for you
I heard a cry within my soul
I've never had a yearning quite like this before
Know that you are walking right through my door

All of my life
Where have you been?
I wonder if I'll ever see you again
And if that day comes
I know we could win
I wonder if I'll ever see you again


A potem nagle spotykamy tego kogoś w jakiejś zupełnie niespodziewanej sytuacji. I co? I nic. Niby nic. Prawie nic. Ale mimo tego „prawie” idźmy dalej. Tutaj przecież wszystko już jest znane, łącznie z zakończeniem…
Mam na imię… Miło mi...
Udajemy, że znamy się od kilku chwil
Milczę... nie bój się
Nie uwierzysz... tak to ja...
Gdy zerkam w twoją twarz
Nie potrafię znaleźć siebie tam
Nie pozostał po mnie żaden ślad

Ciągle za mną
Oddech twój
Ciągle czuję cię
Znikam w tłumie
Znów twój śmiech
Ktoś zatrzasnął drzwi

Nagle sami - ja i ty
Przeklęte de ja vu
Zabłądziły gdzieś
Głupie dłonie me
Ale usta... one nie śpią więc...

Dzięki... za wszystko coś mi dał
Dzięki za ten ból
Przeszły dawno i skończony
Dzięki ...
Wierz mi
Gdziekolwiek jeszcze jest
Miłość - znajdę ją
Klęczysz
Z głową pochyloną
Idę
I bez lęku mijam cię...


Rozstanie na dwa światy, rozstanie na zawsze. Rozstanie we łzach, rozstanie ze zrozumieniem.
Jest sobota, za oknem świt i Warszawa kaszle miarowo.
Wczoraj przyszedł od ciebie list, miłe słowo.
Jesień u nas koronę ma tego roku jakby cierniową.
A ty piszesz, że u was szał i punk-rockowo.

Jest sobota, za oknem świt i Warszawa kaszle miarowo.
Wczoraj przyszedł od ciebie list, czułe słowo.
Tamten wieczór, gdy ja i ty, tak, to była wspaniała chwila,
Ale dzisiaj obeschły łzy, więc pozdrawiam cię - Maryla.

Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy,
Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci.
Są dwa światy i jedno słońce, które u nas słabiej coś grzeje,
Ty masz pewnie duże pieniądze, ja nadzieję.


A może kiedyś nagle i niespodziewanie stanę na Twoim progu, żebyś zobaczył, że dla mnie to się wcale nie skończyło? Ech, nie, dajmy spokój, nieważne. Znajdę kogoś innego, takiego jak Ty. A Tobie życzę wszystkiego najlepszego…
I heard that you're settled down
That you found a girl
And you're married now

I heard that your dreams came true
Guess she gave you things
I didn't give to you

I hate to turn up out of the blue uninvited
But I couldn't stay away, I couldn't fight it.
I had hoped you'd see my face and that you'd be reminded
That for me it isn't over

Never mind,
I'll find someone like you
I wish nothing but the best for you, too
Don't forget me, I beg
I remember , you said:
"Sometimes it lasts in love
But sometimes it hurts instead."


Ale przecież nie wszystkie rozstania są na zawsze i na wieczność. Choć czasem tak samo bolą…
Marznę bez Ciebie
zamarzam powoli
się kulę
nad ranem tulę Twoją koszulę
czule
zawijam się w dywan
Twym zapachem się przykrywam.

Kocham się ze snami,
które noc zamiast Ciebie da mi.

Bez ciebie chłód
bez ciebie mróz
gaśnie na niebie wielki wóz.

Jak gejsza bez kimona
Yoko Ono bez Lennona
jak Tokio pod śniegiem
marznę bez Ciebie.

 
Cicho przyznaję, że
Najlepiej jest, gdy obok jesteś Ty
Nie przyzwyczaję nigdy się
Do ciągłych rozstań, pustych miejsc

Najtrudniej jest, gdy jeszcze ciepła
Od Twych dłoni ścigam dzień
A jeszcze trudniej się uśmiechnąć
Kiedy mówisz: "Trzeba trwać"

Najtrudniej jest ukryć ból
Nie pozwól mi poddać się

Tęsknotą jest me całe ciało,
Kiedy musisz wcześnie wstać
Nie umiem Tobie dać tych paru chwil,
Byś został czasem sam.

Bo Twoje oczy
Twoje usta
Twoje ręce
Twoją twarz
zostawić mam

Twoje ciepło
Twoje dobro
Twoje słońce
Mały świat
opuścić mam