Witajcie, słuchacze i czytacze.
Nie oglądam właściwie seriali. Ale mam kilka ulubionych, do których wracam ciągle. Dzisiejsza muzyka pochodzi właśnie z jednego z nich.
Miejsce pierwsze na mojej serialowej liście przebojów zajmuje „Sześć stóp pod ziemią”, angielski tytuł „Six Feet Under”, który ja często skracam po prostu do SFU. Podoba się najwyraźniej nie tylko mnie, jako że jest już uważany za klasyk gatunku współczesnego serialu amerykańskiego, a wciąż zdobywa większą popularność i uznanie wśród widzów i krytyki na całym świecie. . „Sześć stóp pod ziemią” wielokrotnie pojawia się w zestawieniach najlepszych seriali, jak i najwybitniejszych finałowych odcinków wszech czasów. Wśród nagród warto wymienić trzy zdobyte Złote Globy (w tym 1 za najlepszy serial dramatyczny) i 32 nominacje; dziewięć zdobytych nagród Emmy (miedzy innymi za casting, charakteryzację, montaż czołówki, muzykę czołówki, reżyserię) i 43 nominacje; oraz trzy zdobyte Nagrody Gildii Aktorów Filmowych (za zespół aktorski i rolę kobiecą) i 5 nominacji. Agnieszka Holland uważa serial „Sześć stóp pod ziemią” za nowatorski w historii telewizji, który przełamał barierę obyczajowego małego realizmu.
Serial produkowany był w latach 2001-2005 przez stację telewizyjną HBO. W Polsce serial emitowany przez stacje: HBO (emisja premierowa), TVN (emisja w telewizji), TVN 7 (emisja powtórkowa) , TVN Lingua (emisja powtórkowa w wersji angielskiej) oraz Fox Life (emisja od 25 grudnia 2008). Nakręcono łącznie 63 odcinki, w pięciu sezonach, każdy z sezonów w kolejnym roku, zaczynając od 2001, a kończąc w 2005. Sezon pierwszy, drugi i trzeci miały po 13 odcinków, sezon czwarty i piąty – po 12. Ostatni, finałowy odcinek wyemitowano 21 września 2005.
Serial został stworzony przez scenarzystę American Beauty - Alana Balla. W sumie Allan Ball napisał scenariusz do siedmiu odcinków, reżyserował 8 z nich, ale tylko trzy odcinki jednocześnie miały go za scenarzystę i reżysera: ostatni odcinek pierwszego sezonu, a także pilot i odcinek finałowy, obydwa nagrodzone. Wśród reżyserów i scenarzystów serialu znaleźli się między innymi Katy Bates, Jeremy Podeswa, Bruce Eric Kaplan, Kate Robin, Rodrigo Garcia i wielu innych.
Za co kocham „Sześć stóp pod ziemią”? Za całe mnóstwo rzeczy. Po pierwsze - za sam pomysł. Serial skupia się wokół zakładu pogrzebowego "Fisher & Sons", prowadzonego przez rodzinę Fisherów i opowiada o ich życiu po śmierci głowy rodziny. Tytuł serialu jest tez bezpośrednio związany z biznesem rodzinnym - 6 stóp (ok. 1,83 m) to tradycyjna głębokość, na której chowane są zwłoki zmarłego. Prawie każdy rozpoczynał się sceną śmierci osoby, której przygotowaniami do pogrzebu zajmował się potem zakład Fisherów. Trzeba mieć naprawdę dużo wyobraźni, żeby wymyśleć głównych bohaterów, którzy są … grabarzami.
Po drugie – za szare życie w kolorowym Los Angeles. Tak, tak, akcja filmu dzieje się we współczesnym Los Angeles. Kto by pomyślał, że w Mieście Aniołów żyją też ludzie, którzy nie parają się aktorstwem, a jednak są tacy i jest ich „cały film”. Owszem pojawiają się postaci, które w jakiś sposób są związane z przemysłem filmowym, ale są to postacie całkowicie drugo – lub trzecio – planowe. Jest nawet taka scena, kiedy jeden z tych właśnie bohaterów stwierdza, że jak tak długo siedzi się w tym przemyśle, to zapomina się, że w ogóle istnieją ludzie „poza branżą”. Z ciekawostek - Catherine O'Hara, którą znamy z filmu „Kevin sam w domu” (grała matkę), wystąpiła gościnnie w kilku odcinkach, zdobywając zresztą nagrodę, jako właśnie „osoba z branży” – pracodawczyni jednej z dość głównych bohaterek – i pokazała sobą najgorszy z możliwych obrazów egoistycznej i egocentrycznej gwiazdy.
Po trzecie – za przekrój społeczeństwa. Bez wątpienia sympatyczne są seriale, które dzieją się w określonym środowisku (będę zresztą o takim też pisać), ale ten urzeka różnorodnością zawodów. Główni bohaterowie to oczywiście przedsiębiorcy pogrzebowi – dwu braci i ich nieżyjący już ojciec, jak również matka, która jednak prawie od samego początku szuka dla siebie innego zajęcia, ale wśród kolejnych bohaterów mamy również policjanta – ochroniarza, masażystkę, artystę - fotografa, terapeutów, pielęgniarkę, kwiaciarza, fryzjera, pracownika wielkiej korporacji, budowlańca, nauczyciela – wykładowcę i nauczyciela – pedagoga, prostytutkę i wiele innych.
Po czwarte – za świetne tytuły odcinków. „An open book” (Otwarta książka) – „Jestem otwartą książką”, mówi o sobie jedna z bohaterek, a zaraz potem okazuje się, że tak naprawdę nie wiedzieliśmy o niej nic. „In the game” (W grze) – „Albo jesteś w grze, albo z niej wypadasz” – mówi do głównego bohatera Śmierć grająca z Życiem w chińczyka. „The liar and the whore” (Kłamca i dziwka) – główni bohaterowie maja się pobrać, a tymczasem okazuje się, że jedno ma dziecko z kimś innym, a drugie nie ma go chyba tylko cudem medycyny. „The eye inside” (Wewnętrzne oko) – trzeba je wreszcie otworzyć, żeby zobaczyć po swojemu, i to okazuje się nie tylko w celach artystycznej kreatywności. „Tears, bones and desire” – bo nasze życie to tylko „Łzy, kości i pożądanie”. „Terror starts at home” (Terror zaczyna się w nas samych) – bo „ilu złoczyńców musisz zabić, zanim staniesz się jednym z nich”? „Static” (Szum) – bo wszystko, czego doświadczamy w życiu jest zniekształcone przez zakłócenia, a my coraz bardziej słuchamy tego szumu, zamiast usłyszeć to, co jest ważne.
Po piąte – za wspaniałych bohaterów. Zmarły ojciec rodziny, Nathaniel Samuel Fisher (Richard Jenkins), pojawia się cały czas innym jej członkom i udziela swoich życiowych rad. Jego żona, neurotyczna Ruth (Frances Conroy), próbuje odnaleźć sama siebie i zacząć żyć dla siebie, a nie tylko dla kogoś. Najstarszy syn, Nathaniel Samuel Fisher junior (Peter Krause), poszukuje sensu życia w każdym jego aspekcie. Drugi syn, David (Michael C.Hall), chce wszystkich uszczęśliwić, a nie bardzo potrafi uszczęśliwić siebie, bo nie akceptuje nawet swojej orientacji seksualnej. Najmłodsza latorośl Fisherów, Claire (Lauren Ambrose), dorasta i szuka swojej życiowej drogi odkrywając powoli drzemiący w niej talent. Przy okazji wprowadza do filmu całą galerię fantastycznych postaci – swoich chłopaków, przyjaciół, nauczycieli – Parker, Anita, Jimmy, Russel, Gary, Olivier, Ted, Gabriel i przede wszystkim Edie, grana przez Menę Suvari, ta sama, która w „American Beauty” grała uwodzicielską nastolatkę kuszącą Kevina Spacey płatkami róż. Oprócz nich mamy dziewczynę/żonę Nate’a, Brendę (Rachel Griffiths), wyzwoloną – a zniewoloną, wraz z jej szalonym bratem fotografikiem Billym (Jeremy Sisto); partnera Davida – Keitha (Mathew St.Patrick); kolejnych facetów Ruth – Rosjanina Nikolaja, fryzjera Hirama, lekko autystycznego, a na pewno aseksualnego Artura, wreszcie schizofrenika George’a; pracownika zakładu Fisherów Rico (Freddy Rodriguez) i jego żonę Vanessę (Justina Machado) przeżywających problemy małżeńskie oraz siostrę Ruth – Sarę (Patricia Clarkson), niespełnioną artystkę, wolną jak wiatr, a uzależnioną od narkotyków, która wprowadza do filmu fantastyczną postać Bettiny, swojej koleżanki, stojącej na ziemi chyba wszystkimi czterema nogami ( a gra ją Katy Bates). Oprócz nich jest cała galeria doskonałych postaci : rodzice Brendy, druga żona Nate’a i jej rodzina, rodzina drugiego męża Ruth, adoptowane i naturalne dzieci bohaterów, gwiazda muzyki Celeste, rabinka Ari, znajomi artyści Sary i cała masa innych. Śmiało można powiedzieć, ze każdy z bohaterów pojawiających się w serialu jest wielką osobowością.
Po szóste – za psychologiczne podejście do postaci i ich losów. Tego się nie da opisać, tego trzeba doświadczyć oglądając.
Po siódme – za muzykę. Ścieżka dźwiękowa do serialu „Sześć stóp pod ziemią” wydana została w 2002 roku przez Universal Music i w 2005 roku przez wytwórnię Astralwerks. Zawiera tak wspaniałe utwory jak (prezentowane tu) Lamb - "Heaven", PJ Harvey - "One Time Too Many", The Beta Band - "Squares", Zero 7 - "Distractions", Craig Armstrong featuring Paul Buchanan - "Let's Go Out Tonight", The Dandy Warhols - "Bohemian Like You", The Devlins - "Waiting", Nina Simone - "Feeling Good", Jem - "Amazing Life", Caesars - "(Don't Fear) The Reaper", Death Cab for Cutie - "Transatlanticism", oraz wielka trójkę : Radiohead - "Lucky", Sia - "Breathe Me" i Coldplay - "A Rush of Blood to the Head". Piosenki te kojarzą się od razu z określonymi scenami w filmie, a „Breathe me” waz z doskonałą, wyciskającą łzy sceną finałową serialu została uznana przez wielu krytyków oraz szeroką publiczność za jedno z najlepszych zakończeń filmowych. Oprócz tego pojawiają się utwory nie ujęte w ścieżce dźwiękowej, takie jak „Woodstock (Back to the garden)” Joni Mitchel czy „Calling all angels” Jane Sibbery. Nie da o sobie też zapomnieć twórca głównego tematu serialowego Thomas Newman, który również skomponował muzykę przewijająca się przez cały serial. A jest to muzyka genialna, wspaniale dopasowana do tego, co aktualnie dzieje się na ekranie.
Po ósme – za przedstawienie zwyczajów, obyczajowości, mentalności Amerykanów, różnorodności obyczajowej i religijnej, pogrzebu katolika, ateisty, buddysty, Żyda, kwakra, harleyowca i ekopogrzebu, za pokazanie blichtru Bożego Narodzenia łącznie z ciastem w kształcie renifera, amerykańskiej szkoły średniej i Akademii Sztuk Pięknych, gejowskich klubów i imprez najprzeróżniejszych środowisk, supermarketu, seksu, pracy, odpoczynku, narkotyków, wielkiej firmy i małego przedsiębiorstwa i tego wszystkiego, co składa się na codzienne życie.
Po dziewiąte – za odloty bohaterów w inną czasoprzestrzeń. Większości z nich zdarza się śnić na jawie lub marzyc we śnie. Do moich ulubionych należą musicalowe sny Davida i Claire, Rico widzący swoja kochankę jako Chrystusa na krzyżu, Brenda wyobrażająca sobie seks z nieznajomym, Ruth rozmawiająca z głowami wszystkich żon swojego drugiego męża, David rozmawiający ze swoim ojcem o ciągłym wracaniu do przeszłości, zmarły piłkarz domagający się, żeby Nate wreszcie na niego spojrzał... A pierwsza trójka? Ależ proszę: Claire idąca ze swoim ojcem „w zaświaty” i spotykająca tam swoich zmarłych bliskich: Gabe’a i Lisę. Ruth pozbywająca się swoich facetów strzelając do nich z kija przy dźwiękach wesołomiasteczkowej muzyki. Nate rozgrywający partię chińczyka z Życiem, Śmiercią i swoim ojcem.
Po dziesiąte – za fantastyczne dialogi, które są skarbnicą mądrych, śmiesznych, poruszających, głębokich cytatów. Do wyboru, do koloru. Jedno małe coś na zakończenie? Proszę bardzo: „ Jeśli zaryzykujesz, możesz upaść na twarz. Ale to najlepsze, co ci się w życiu przydarzy.”
mój serial, który oglądam dalej z sentymentem na Yutubie to 10th kingdoom:) wiem że to z rzeczywistością nic wspólnego nie ma, ale czasem dobrze się oderwać myślami w inny wymiar:)
OdpowiedzUsuńI dobrze miec taki ulubiony, do którego można zawsze wrócic i nie zawiedzie :)
OdpowiedzUsuńMnie się podoba ten kawałek z tego serialu. Sam serial kojarzę ale nie widziałam. Poprawię się
OdpowiedzUsuńObejrzyj. Jest naprawdę genialny.
Usuń